Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Źle policzono „cło klimatyczne”. Polski przemysł traci konkurencyjność

Udostępnij

Europejskie branże energochłonne ostrzegają, że unijny podatek graniczny od emisji CO2 (tzw. CBAM, Carbon Border Adjustment Mechanism) może okazać się zbyt słaby, aby ochronić rynek wewnętrzny przed wysokoemisyjnymi towarami z Brazylii, Chin czy Stanów Zjednoczonych. Dla Polski głównym problemem jest natomiast rosnący import z Ukrainy.

Od początku 2026 r. Bruksela zacznie obciążać „cłem klimatycznym” m.in. cement, stal, aluminium i nawozy sprowadzane z krajów o słabszych restrykcjach klimatycznych. Celem tzw. CBAM jest wyrównanie warunków konkurencji z producentami unijnymi, którzy płacą około 80 euro za każdą tonę wyemitowanego CO2. To znacznie podnosi koszty produkcji i obniża rentowność, z czym kraje spoza UE często nie muszą się w aż takiej skali zmagać. Przykładowo opłata za emisję CO2 w Chinach w marcu br. wynosiła 15 dolarów za tonę.

Według dokumentów, do których dotarło Politico, Komisja Europejska rozważa przyjęcie domyślnych wskaźników emisji dla importerów, które są zbyt niskie. Branże energochłonne ostrzegają, że zaniżone wartości domyślne pozwolą wysokoemisyjnym towarom wjechać na rynek unijny z pozornie niskim śladem węglowym i osłabią CBAM na co najmniej dwa lata, bo tyle mają obowiązywać pierwsze wskaźniki. To może mieć katastrofalne skutki.

Czytaj także: Ministerstwo Energii analizuje wpływ importu stali z Ukrainy na polskie huty

Polska branża stalowa pod presją 

Dyskusja o ochronie unijnego rynku przed nieuczciwą konkurencją zbiegła się z narastającymi obawami polskiego hutnictwa związanymi z masowym napływem stali z Ukrainy. Resort energii rozpoczął monitorowanie skali tego importu i analizuje jego wpływ na konkurencyjność firm działających w Polsce.

Punktem zwrotnym było wejście w życie rozporządzenia (UE) 2025/1153, które czasowo zawiesiło część unijnych ograniczeń dotyczących przywozu stali z Ukrainy. Od czerwca 2025 r. stal ukraińska może trafiać na rynek UE bez ceł ochronnych. Dane branżowe pokazują, że import niektórych kategorii zaczął rosnąć w tempie alarmującym: w przypadku blachy w kręgach wzrost po pięciu miesiącach br. wyniósł 24 proc., a w przypadku prętów zbrojeniowych aż 400 proc., z czego znaczną część odpowiada właśnie kierunek ukraiński.

Polska z racji bliskości geograficznej i dostępności szlaków logistycznych, jest szczególnie narażona na skutki deregulacji handlu z Ukrainą. 

Chcemy zwiększyć w Cognor ekspozycję na sektor zbrojeniowy. Produkcja blachy na amunicję 155 mm w naszych zakładach wzrośnie kilkukrotnie — mówi Przemysław Sztuczkowski

Unia pracuje nad nowym mechanizmem ochronnym

Równolegle trwa dyskusja o reformie unijnych środków ochronnych (safeguards), obowiązujących do czerwca 2026 r. Komisja proponuje, by od połowy przyszłego roku podnieść cła ochronne na stal z 25 do 50 proc. Zmiana jest reakcją na globalną nadprodukcję, w dużej mierze napędzaną chińskimi dotacjami.

Polska postuluje, by przyszły mechanizm ochronny obejmował wszystkie kraje, wszystkie kategorie wyrobów stalowych oraz produkty powstające w dalszych etapach przetwórstwa. Jednocześnie Warszawa zabiega o wzmocnienie CBAM poprzez wdrożenie zasady „melt and pour”, czyli identyfikację miejsca rzeczywistego wytopu i odlewu stali, a także wdrożenie systemów śledzenia pochodzenia surowca.

Co z tego wynika?

Przedstawiciele branży ostrzegają, że połączenie zbyt łagodnego CBAM, rosnącego importu z Ukrainy oraz globalnej nadpodaży stali może stworzyć mieszankę wybuchową dla polskich hut. Eksperci zwracają uwagę, że konkurencja ze strony taniego importu, nieobciążonego kosztami emisji i energii, grozi spadkiem rentowności i redukcją zatrudnienia.

Rząd deklaruje, że reaguje na te sygnały, a dalsze kroki zależą od tempa prac Komisji Europejskiej i decyzji państw członkowskich. Jedno jest pewne: unijna polityka ochrony rynku stali wchodzi w kluczową fazę, a jej skuteczność będzie miała bezpośrednie znaczenie dla przyszłości polskiej branży hutniczej.
 

Udostępnij