Rynek amerykańskich akcji wysyła coraz więcej sygnałów przegrzania. Strategie na obecne otoczenie rynkowe
W zaledwie 2 miesiące amerykański indeks S&P 500 wzrósł o 6,5%. Jest to już poziom zbliżony do typowych stóp zwrotu, które indeksy osiągają w ciągu całego roku, a nie niecałego kwartału. W tym przypadku za tak mocnymi wynikami kryje się ogromny popyt na AI i spółki z sektora opieki zdrowotnej, który powoli zaczyna mieć znamiona bańki.
Indeks S&P 500 już od końcówki poprzedniego roku zaczął mieć problemy z nadmierną koncentracją. 7 największych spółek notowanych na amerykańskim rynku są odpowiedzialne za ponad 28% kapitalizacji całego indeksu. To zaczyna oznaczać problemy szczególnie dla inwestorów, którzy w inwestowaniu pasywnym znaleźli sposób zmniejszenia ekspozycji na ryzyka poszczególnych spółek. W tym przypadku jednak zwyczajne odwzorowanie indeksu oznacza, że ponad 1/4 wyniku uzależnimy od kondycji zaledwie 1,4% spółek wchodzących w jego skład.
Zobacz także: Bitcoin i złoto osiągają nowe rekordy cenowe i przyciągają nowych inwestorów
Nadzwyczajne wzrosty w zaledwie dwa miesiące
Nadzwyczajnie duża koncentracja indeksu to miecz obosieczny. Mocne uzależnienie indeksu od wąskiej grupy spółek sprawia, że w przypadku gorszych wyników „Siedmiu Wspaniałych” S&P 500 zareaguje nadwrażliwie i spadki będą nieproporcjonalne do kondycji całego rynku. Ta sama siła jednak może zadziałać na korzyść inwestorów, co widzimy w ostatnich miesiącach na amerykańskiej giełdzie.
Świetne wyniki Nvidii, które popchnęły oczekiwania dotyczące spółek związanych z AI jeszcze wyżej, pozwoliły na kontynuację ogromnych wzrostów. Razem z producentem chipów mocne wyniki zaprezentował także Microsoft oraz Amazon i ich łączne wzrosty w dużej mierze popchnęły notowania indeksy do rekordowo wysokich wzrostów.
Jak podkreślają analitycy z Saxo Banku do osiągnięcia wzrostów, jakie możemy zaobserwować w tym roku na indeksie S&P 500, rynek zwykle potrzebował dwunastu a nie dwóch miesięcy. To natomiast rodzi pytanie, czy takie tempo jest możliwe do utrzymania w dalszej części roku.
Już w poprzednim roku analitycy z Saxo Banku ostrzegali o nadmiernym rozciągnięciu rynku amerykańskich akcji pod wpływem drastycznie rosnących oczekiwań. Wydaje się jednak, że w dobie szalonej popularności sztucznej inteligencji wyceny mogą rosnąć jeszcze dalej, wchodząc na niebezpieczny teren przegrzania.
Zobacz także: Nvidia ciągnie S&P 500 na nowe szczyty. Największe spółki technologiczne odpowiadają za 60% wzrostu kapitalizacji indeksu od początku roku
Wycena w okolicach poziomów z 1998 r.
Średnia wartość siedmiu wskaźników wykorzystanych przez analityków z Saxo Banku jest obecnie na poziomach wartości z 1998 r., czyli samego środka bańki dot-comów. Tak mocne przewartościowanie spowodowało pod koniec poprzedniego wieku drastyczne spadki, gdy ogromna euforia zmieniła się w jeszcze większą panikę.
Przyglądnięcie się dokładnie wskaźnikom wykorzystanym przez analityków pokazuje, że obecne wzrosty zbudowane są na przekonaniu inwestorów o utrzymaniu przez spółki technologiczne dynamicznego tempa rozwoju. Wskaźnikami przewyższającymi średnią wartość liczoną od 1992 r. są: P/E, P/sprzedaży, EV/EBITDA, EV/sprzedaży oraz P/przepływów pieniężnych.
Wszystkie te wartości implikują, że wzrosty wyceny rosną szybciej niż fundamenty, na których opierają się te spółki. Taka sytuacja implikuje, że inwestorzy starają się wycenić potencjał tkwiący w przyszłych wynikach spółek technologicznych. A, że w obecnym otoczeniu to spółki amerykańskie prezentują najwyższe poziomy rentowności, to i one najwięcej na tym zyskują.
Zobacz także: Biden kontra Trump. Kondycja amerykańskiej gospodarki i koniunktura na giełdzie zdecyduje kto wygra wybory
Co dalej z perspektywy inwestora?
Historia lubi się powtarzać, jednak oczywiście nigdy nie ma gwarancji na to, że przyszłość będzie wyglądała tak jak przeszłość. W przypadku obecnych wycen kluczowym wydaje się odpowiedź na dwa pytania: czy spółki technologiczne z USA dalej utrzymają swoje wysokie tempo wzrostów oraz czy dadzą one radę podtrzymać nadzwyczajne marże?
Analitycy z Saxo Banku podchodzą do obydwóch kwestii z mocnym sceptycyzmem i radzą zmniejszyć ekspozycję na rynek amerykańskich akcji. W tym celu inwestor może przenieść część swoich środków w obligacje, które dalej w tym otoczeniu rynkowym prezentują rekordowe poziomy rentowności.
Innym krokiem może być zainwestowanie swoich środków w akcje spółek europejskich, które relatywnie do amerykańskich są obecnie atrakcyjnie wyceniane.
Jeżeli ktoś preferuje jednak pozostanie na rynku amerykańskim warto rozważyć doważenie spółek dywidendowych, które historycznie prezentują mniejsze poziomy zmienności i w przypadku potencjalnych wahnięć na rynku nie powinny wygenerować tak dużych spadków, jak spółki wzrostowe.
Inwestorzy z długim horyzontem czasowym mogą rozważyć zabezpieczenie swoich pozycji na wypadek spadków indeksu, wykorzystując do tego np. opcje sprzedaży na indeks S&P 500. Zgodnie z wyliczeniami analityków z Saxo Banku, opłata za wystawienie opcji „put” w pieniądzu do 20 grudnia 2026 r. wyniosłaby inwestora ok. 4%.