Obejrzeliśmy Wilki z Wall Street horror z giełdą w tle. Ten jeden z najniżej ocenianych fimów na Filmweb nie zawiódł naszych oczekiwań
Horror o wilkołakach z giełdą w tle. Brzmi ciekawie. Ale uwierzcie – nie jest. Film „Wilki z Wall Street” to obraz dla prawdziwych koneserów. Dla wielbicieli horrorów klasy B, a może i C.
Wiele powstało dzieł filmowych, których akcja dzieje się na Wall Street, i są godne polecenia. Wypada tu wymienić chociażby pamiętne “Wall Street” Olivera Stone’a z Michaelem Douglasem czy z nowszych „Zakładnik z Wall Street” („Money Monster”, 2016) z Georgem Clooneyem.
Jednak takiego „dzieła” jak „Wilki z Wall Street” („Wolves of Wall Street”, 2002) naprawdę można ze świecą szukać. Jest to jeden z najniżej ocenionych filmów o tematyce finansowej (czy około-finansowej) na portalu FilmWeb – na 2,6 / 10. Jako że leciał na Tele5 we wtorek późnym wieczorem, a my mieliśmy chwilkę, to postanowiliśmy rzucić okiem.
Gniot o wilkołakach z giełdą w tle
Okazało się, że film nie zawiódł nadziei, jakie daje ocena na FilmWebie. To jest totalny gniot. Horror o prostej jak konstrukcja cepa fabule. Chłopak z niezamożnej prowincjonalnej rodziny Jeff Allen (William Gregory Lee) przybywa do Nowego Jorku, by zrealizować swoje marzenie – chce zostać brokerem na Wall Street. Co powtarza każdej napotkanej osobie, w tym barmance Annabelle Morris (w tej „roli” Elisa Donovan), w której się zakochuje. Annabelle jest tak miła, że podczas pierwszego spotkania daje mu namiar na firmę finansową Wolfe Brothers, która jest synonimem sukcesu i bezwględności. Jeff dostaje się tam na staż. Z czasem okazuje się, że z pracownikami niezbyt licznej firmy coś jest nie w porządku...
Reżyser próbował zrobić film dynamiczny (montaż, rockowa muzyka), ale koniec końców mu nie wyszło. Niektóre sceny wleką się niemiłosiernie, ozdobione do tego drewnianymi dialogami w wykonaniu podrzędnych aktorów. Sceny które miały budzić grozę – zachęcają do uśmiechu. Nawet końcowe sceny akcji są żałosne.
W dodatku o giełdzie czy finansach jest mało, malutko. Niezbyt dobra opinia o finansistach z Wall Street (krwiopijcy i egoiści zmierzający do celu po trupach) jest tylko punktem wyjścia do opowiedzenia historii o wilkołakach. Ci, którzy szukają jakichś smaczków okołogiełdowych zawiodą się.
Reżyserem tego koszmarnego filmiku jest David DeCoteau. Facet specjalizuje się w takich „dziełach”. Ma w CV takie horrory klasy B (może raczej C?), jak „Zemsta niedźwiedzicy”, „Śnieżka: letni koszmar” czy seria „Władca lalek”. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, może być z seansu w miarę zadowolony. Żeby normalny kinoman obejrzał w całości „Wilki z Wall Street” musi się wykazać niesamowitą cierpliwością. Bo naprawdę szkoda tych 85 minut - lepiej w tym czasie iść na spacer z psem albo chociażby popatrzeć przez okno.
UWAGA – SPOILER. Poniżej w dużym skrócie przedstawiamy fabułę „Wilków z Wall Street”.
Chłopak z niezamożnej prowincjonalnej rodziny Jeff Allen (William Gregory Lee) przybywa do Nowego Jorku, by zrealizować swoje marzenie – chce zostać brokerem na Wall Street. Co powtarza każdej napotkanej osobie, w tym barmance Annabelle Morris (w tej „roli” Elisa Donovan), w której się zakochuje. Annabelle jest tak miła, że podczas pierwszego spotkania daje mu namiar na firmę finansową Wolfe Brothers, która jest synonimem sukcesu i bezwględności. Jeff w rewanżu zaprasza ją na randkę, zostają parą.
Jeff dostaje się na staż do Wolfe Brothers. Annabelle daje w prezencie Jeffowi srebrne pióro – na dobry początek w nowej pracy. Z czasem okazuje się jednak, że z pracownikami niezbyt licznej firmy coś jest nie w porządku. Podczas imprezy wyprawionej na cześć nowego pracownika, czyli Jeffa, tenże zostaje ugryziony przez jednego z kolegów. Od tej pory zaczyna się z nim dziać coś dziwnego – zaczyna coraz lepiej słyszeć, poprawia mu się węch, staje się bardzo agresywny... Zmienia się powoli w wilkołaka.
Koledzy z firmy sprowadzają go na złą drogę. Wprowadzają go w świat, w którym w dzień idzie się po trupach, a w nocy przeżywa przygody z przypadkowo napotkanymi kobietami. Stopniowo Jeff oddala się od Annabelle. Jeśli nocuje u niej, to potrafi wymknąć się w środku nocy i udać na polowanie na człowieka...
W końcu Jeff dochodzi do wniosku, że nie chce dłużej tego ciągnąć. Liczy, że jeśli opuści Wolf Brothers, zakończy się jego przemiana. Oznajmia swoją decyzję kierownictwu firmy.
Problem w tym, że z Wolfe Brothers nikt nie ma prawa odejść. A przynajmniej odejść żywy. Wilkołaki biorą Annabelle za zakładnika – chcą doprowadzić do ostatecznej konfrontacji z Jeffem.
Jeff udając się na konfrontację zabiera ze sobą srebrne pióro, które otrzymał od Annabelle. Nie wdając się w szczegóły – Jeff i Annabelle rozprawiają się przy pomocy tegoż przedmiotu z Wolfe Brothers. Scenka jest przezabawna, wydaje się że podczas mordowania wilkołaków dla Annabelle najważniejszą rzeczą jest zachowanie kształtu fryzury...
THE END. Ufff, wreszcie.....
Zobacz także: De Niro jako Madoff, czyli 10 najlepszych filmów fabularnych o inwestorach