Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Jak inwestować w trudnych czasach? Z chłodną głową – radzi libertariański inwestor

Udostępnij

Jeśli zależy nam na majątku, nie należy przywiązywać się do ojczyny – radzi Doug Casey w książce „Inwestowanie w trudnych czasach”.

Doug Casey to postać mało znana w Polsce, ale dość popularna w kręgu libertariańskim w USA. Opisuje siebie jako anarchokapitalistę, który jest wielbicielem twórczości Ayn Rand. Jest on od dekad aktywnym inwestorem, założycielem firmy Casey Research i portalu internationalman.com.

Jego poglądy polityczne – którym daje wyraz na łamach książki „Inwestowanie w trudnych czasach” (Fijorr Publishing, Wrocław 2020), utyskując na państwo jako na instytucję opartą na przymusie i przemocy - mają silny wpływ na to, jak wyglądają jego porady inwestycyjne. Casey generalnie radzi nie przywiązywać się do ojczyzny, a raczej do swoich pieniędzy (majątku, kapitału), a w związku z tym jego głównymi radami jest dywersyfikacja geograficzna majątku oraz posiadanie drugiego paszportu.

Potrzebna jest dywersyfikacja majątku i życia

Casey już na początku swojej książki przypomina, że dosłownie co chwila jakiś kraj na Ziemi zmienia się o 180 stopni: przestaje być całkiem sympatycznym miejscem, stając się bardziej podobnym do piekła. Tak stało się z Wenezuelą w ostatnich latach, wcześniej z choćby Bośnią w latach 90-tych XX wieku. Dzieje się tak a to na skutek zmiany politycznej warty, a to na skutek wojny.

„Człowiek mądry nie pozwala […] by ograniczało go miejsce urodzenia. Ludzi mądrych drażni fakt, że większość społeczeństwa posiada mentalność prymitywnego chłopa, który wmówił sobie idiotyczny pogląd, że jego kraj jest najlepszym miejscem do życia, ponieważ właśnie tam się urodził” – podkreśla Casey.

I zaraz później dodaje, że takie geograficzne zasklepienie się w nadchodzących czasach może być zgubne. „Moim zdaniem świat, i to bez wyjątku, zmierza ku podłym czasom. Krzywa spadku poziomu wolności – zarówno finansowej, jak i osobistej – przypomina kształtem hiperbolę” – zapewnia Casey. Profetycznie (pisał książkę w latach 2015-16) przewiduje, że nadchodzi potężny kryzys, który jeszcze tę hiperbolę wydłuży. Casey wielokrotnie na łamach swojej książki podkreśla, że nawet USA – które przez wiele dekad były synonimem wolności – zmierzają po równi pochyłej ku zniewoleniu i socjalizmowi.

To właśnie dlatego podstawową radą Caseya na trudne czasy jest dywersyfikacja geograficzna majątku i posiadanie drugiego paszportu. „Idealny scenariusz to taki, w którym główną rezydencję mamy w jednym kraju, zasoby w drugim, biznes w trzecim, a obywatelstwo w czwartym” – czyli zaleca totalną dywersyfikację życia i majątku.

A jakie kraje Casey poleca na drugą ojczyznę? Tutaj zaskoczenie: Argentynę oraz Tajlandię. Dochodzi do tego drogą eliminacji. Wyklucza wszystkie kraje muzułmańskie (ze względu na fanatyzm religijny), wszystkie kraje w zaawansowanym stadium socjalizmu, oraz wszystkie zbyt dzikie (Afryka, większość Azji) oraz te o zbyt nieprzyjaznym klimacie. Wyklucza też, co ciekawe, wszystkie kraje europejskie, widząc przed Starym Kontynentem wiele zagrożeń (rozwój socjalizmu, powrót nacjonalizmów po rozpadzie Unii Europejskiej, a więc i powrót wojen). By dokonać tej selekcji, Casey przez wiele lat podróżował. W Argentynie właśnie Casey zainwestował duże pieniądze, budując kompleks mieszkaniowo-wypoczynkowy Estancia de Cafayate Wine and Golf w prowincji Salta.

Zobacz także: Które akcje były największą okazją na dnie koronakrachu. Oto gwiazdy 12 miesięcy koronahossy na GPW

Jak zbudować portfel konserwatywny, jak spekulować

No dobrze, to jak w gruncie rzeczy inwestować w trudnych czasach socjalizmu, hiperinflacji (którą Casey widzi na horyzoncie) i ograniczania swobód obywatelskich? Po pierwsze, trzeba mieć co inwestować, więc najpierw trzeba zbudować kapitał. Oszczędności i jeszcze raz oszczędność – to jedyna droga do majątku, jeśli ktoś się nie urodził w „drużynie szczęśliwego plemnika” (czyli w bogatej rodzinie) – przyznaje Casey. I tutaj mamy trzy złote rady:

  1. Sprzedaj to, czego nie potrzebujesz.
  2. Ogranicz konsumpcję.
  3. Postaraj się zarabiać więcej, a płacić mniej podatków.

Gdy już jakaś baza kapitałowa jest zgromadzona, należy zbudować poduszkę bezpieczeństwa, czyli portfel bardzo konserwatywny. Jego podstawą jest fizyczne złoto, które powinno stanowić 10% całego majątku – uważa Casey. „Kup je w jak największej tajemnicy, odłóż i zapomnij” – radzi libertariański inwestor. Poleca on strategię akumulowania złota zwaną uśrednianiem kwotowym – polega ona na kupowaniu złota za stałą kwotę co miesiąc czy co kwartał i zapewnia zakup większej ilości kruszcu, gdy ten będzie tani, a mniejszej, gdy będzie drogi (co jest dobre dla portfela w długim terminie). Casey poleca kupować monety bulionowe, znane na całym świecie (np. Krugerrandy).

A co gdy portfel konserwatywny jest zbudowany? Wtedy przychodzi czas na budowę agresywnego, opartego na akcjach. Casey zaleca naukę inwestowania w wartość według Bena Grahama oraz cierpliwe czekanie na krachy giełdowe, a następnie stopniowe budowanie pozycji, gdy obroty na giełdzie, po takim zdarzeniu, są nikłe (najlepszy inwestor szuka okazji tam, gdzie inni jej nie szukają). Dowiadujemy się, że ulubioną strategią Caseya na rynku akcji jest podejście 10x10, ale nie będziemy zdradzać o co chodzi, by zupełnie nie psuć przyjemności z lektury.

Casey odziera początkujących adeptów inwestowania ze złudzeń. Podkreśla, że nie ma inwestycji bez ryzyka a inwestowanie z myślą o stałym dochodzie to „finansowy pocałunek śmierci”. „Próby schronienia się w jakiejś bezpiecznej długoterminowej inwestycji są daremne. Wszystko jest spekulacją” – podkreśla autor książki „Inwestowanie w trudnych czasach”.

Co ciekawe, według Caseya jedną z najlepszych inwestycji jest… inwestycja w siebie. Należy zdobywać doświadczenie, gromadzić wiedzę, uczyć się całe życie – tego nikt nam nie odbierze, nie ukradnie i to zawsze będzie procentowało. Amerykanin ostrzega też, że pieniądz może popsuć życie – i trzeba wyrobić sobie do niego odpowiedni stosunek (pieniądz jest dla życia, a nie życie dla pieniędzy).

Omawiana pozycja jest godna polecenia, napisana prostym językiem, a przyswajanie porad i mądrości ułatwiają wybicia i wytłuszczenia. I wszystko byłoby fajnie, tylko jest jeden problem. Ta książka jest pełna sensownych porad przede wszystkim dla ludzi, którzy już mają spory kapitał. Sam Doug Casey miał go już na początku swojej życiowej drogi – jego ojciec Eugene zrobił spore pieniądze jako deweloper. Co prawda jeden obszerny rozdział jest poświęcony budowaniu kapitału (oszczędzaniu), ale tym niemniej większość Polaków, a nawet polskich inwestorów, zapewne po kilkunastu pierwszych stronach odłoży ją z rezygnacją na półkę, mrucząc „to nie dla mnie”. Jeśli jednak czytający tę recenzję zaliczają się do grona szczęśliwców, którzy mają już znaczny kapitał - liczony np. w milionach złotych - to jest to dla nich z pewnością pozycja godna polecenia.

Zobacz także: Inwestor musi być cierpliwy i pokochać straty, by osiągnąć sukces – recenzja „Tao kapitału”

Udostępnij