Dzisiaj Polakowi łatwiej kupić akcje NVIDII czy Apple na zagranicznej platformie niż zapisać się na IPO spółki debiutującej na GPW w polskim biurze maklerskim - Wojciech Iwaniuk
Hossa na polskiej giełdzie stała się dobrem luksusowym, a wprowadzone regulacje sprawiły, że przeciętny Polak nie ma do niej dostępu. – Dziś założenie rachunku maklerskiego w Domu Maklerskim wymaga więcej formalności niż zawarcie związku małżeńskiego – podkreśla nasz rozmówca. O zmianach na polskim rynku kapitałowym, nowych graczach rynkowych oraz nadziejach związanych z Osobistym Kontem Inwestycyjnym rozmawiamy z Wojciechem Iwaniukiem, prezesem zarządu InnerValue i członkiem zarządu INC.
Z tej rozmowy dowiesz się:
- Dlaczego hossa na polskiej giełdzie stała się dobrem luksusowym?
- Jak zmieniła się struktura polskiego rynku kapitałowego i jaką rolę zaczynają w niej odgrywać nowi gracze, tacy jak Family Offices czy fundacje rodzinne?
- Czego potrzebuje GPW, aby firmy ponownie zaczęły poszukiwać finansowania poprzez IPO i debiuty na parkiecie?
- Czy spadek stóp procentowych skłoni Polaków do większych inwestycji na GPW?
- Czy Osobiste Konto Inwestycyjne to dobry kierunek w rozwoju GPW?
To co dziś się dzieje z prywatnymi TFI to powtórka z historii OFE - Wojciech Iwaniuk prezes InnerValue
Hossa na giełdzie trwa, WIG bije historyczne rekordy i jest jednym z najsilniejszych indeksów na świecie, a jednocześnie z polskich funduszy akcji odpływa kapitał. Jak to wytłumaczyć?
Mamy do czynienia z taką sytuację pierwszy raz w historii GPW i to rzeczywiście wymaga głębszej refleksji i analizy . Przede wszystkim zgodnie z tym o czym rozmawialiśmy w 2019 roku, doszło do dużej konsolidacji podmiotów inwestycyjnych na polskim rynku, co spowodowało, że dziś hossa stała się dobrem luksusowym – dedykowanym wąskiej grupie osób.
Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, fundusze inwestycyjne mają bardzo ograniczone możliwości aktywnej dystrybucji i promocji swoich produktów i przez to nowe produkty po prostu nie powstają. Kilka dni temu spotkałem się z akcjonariuszem dużego, niezależnego TFI, które od wielu kwartałów należy do ścisłej czołówki, a ich najlepszy fundusz akcji po lipcu ma około 50 proc. zysku. Przyznał on, że ich rozwój biznesu opiera się dzisiaj głównie na napływach do PPE i PPK, poza tymi programami inwestorzy indywidualni niemal nie pojawiają się w funduszach. Problemem jest też bardzo nieefektywny proces zakupu jednostek funduszy, zwłaszcza zamkniętych– w erze smartfonów i aplikacji staje się to zbyt uciążliwe.
Kolejna kwestia: osoby mające większe aktywa omijają TFI, a banki nie promują funduszy akcyjnych, bo same dobrze zarabiają na nieoprocentowanych depozytach. Bez zmian w otoczeniu stóp procentowych ciężko tu oczekiwać rewolucji.
Tak więc, rynek TFI jest zamknięty i ograniczony do kilku podmiotów z bardzo ograniczoną dystrybucją, a inwestor indywidualny uczestniczy w hossie w znacznie mniejszym stopniu niż kiedyś.. Do tego mamy też różnego rodzaju ankiety MIFID, które utrudniają dostęp do inwestycji. To smutne co powiem, ale dzisiaj Polakowi łatwiej jest kupić akcje NVIDII czy Apple na zagranicznej platformie niż zapisać się na IPO spółki debiutującej na GPW w polskim biurze maklerskim. Dziesięć czy piętnaście lat temu było dokładnie odwrotnie.
Czy w dzisiejszych czasach większą konkurencją dla polskiej giełdy są lokaty, obligacje, czy może jednak Wall Street?
Dla mnie inwestycje giełdowe zawsze oznaczały akceptację ryzyka i poszukiwanie wyższej stopy zwrotu. Są świadomi inwestorzy budujący np. portfele dywidendowe, jednak to nie są te wolumeny, które napędzają rynek.
Największy "ruch" inwestycyjny generuje dziś nowe pokolenie inwestorów. Wystarczy porównać szacowaną skalę: 3-4 miliony rachunków na giełdach kryptowalutowych w Polsce i około 1,5 miliona rachunków maklerskich (z czego aktywnych może będzie 20-30%). Wybierane są aktywa globalne, płynne, dostępne z poziomu kilku kliknięć, gdzie informacja jest dostępna błyskawicznie, często z pomocą AI. Polskie instytucje finansowe muszą się więc pogodzić z tym, że nie konkurują między sobą, ale z globalnymi gigantami. To ostatni moment, by zrozumieć, że trzeba docierać do nowych inwestorów innymi kanałami tymi, w których oni szukają informacji.
Rozwój narzędzi typu AI ułatwił dostęp do informacji za granicą, ale czy nie ogranicza apetytu na dogłębną analizę krajowych spółek?
Jeżeli spodziewamy się, że inwestor indywidualny sam będzie przeprowadzał głębokie analizy, to jesteśmy w błędzie. Dla tych osób nie jest to atrakcyjne, nie mają na to czasu i nie chcą tego robić. Dziś treści tworzą blogerzy, analitycy, youtuberzy – inwestorzy wybierają liderów opinii, którym ufają, i korzystają selektywnie z ich rekomendacji i analiz. Tradycyjne media finansowe schodzą tu na dalszy plan i nie stanowią masowego dotarcia do takich inwestorów. Dostęp do informacji zagranicznych ułatwiają właśnie narzędzia AI, dzisiaj słabsza znajomość języka nie jest problemem, możemy czerpać informacje o rynku amerykańskim, niemieckim czy norweskim. Jeżeli tam jest większa płynność i perspektywy to kapitał wybiera te kierunki.
Jeśli stopy procentowe spadną, gdzie popłyną pieniądze z obligacji i lokat? Czy jest nadzieja, że te środki zasilą GPW?
To myślenie życzeniowe. Bez strategicznej decyzji największych banków państwowych trudno oczekiwać większego napływu na GPW. Co więcej, nawet fundusze należące do państwa (np. PKO TFI) inwestują w bardzo dużym stopniu globalnie. Najbardziej zamożni inwestorzy również stracili zaufanie do przeregulowanych podmiotów i coraz częściej inwestują bezpośrednio, tworząc własne Family Offices i dysponując porównywalnym (lub większym) kapitałem niż fundusze. Decyzje podejmują szybciej, bez benchmarkowania, z własnymi zespołami doradców. To nowa klasa inwestorów, która dynamicznie rośnie na naszym rynku i w niej upatrywałbym nadziei, a nie w spadających stopach procentowych.
Dlaczego, mimo silnej hossy, na polskiej giełdzie w ciągu ostatnich dwóch lat były tylko trzy debiuty – i to głównie dużych spółek?
To potwierdza tezę, że dziś giełda stała się dobrem luksusowym. Hossa odbywa się głównie w gronie dużych graczy, a liczba debiutów jest niska. Pojawiło się za to wiele transakcji ABB (accelerated bookbuilding) w spółkach już notowanych – tu dostęp mają niemal wyłącznie największe podmioty i inwestorzy. IPO, zwłaszcza mniejszych firm, praktycznie zniknęły, co wcześniej stanowiło rozpoznawalną cechę naszej giełdy. Pojawiają się nowe podmioty, jak Żabka czy Diagnostyka, których udane wejścia mogą być dobrym sygnałem na przyszłość, ale obecnie jest to margines.
Czy rozwój Family Office i fundacji rodzinnych będzie wystarczający aby zmniejszyć lukę kapitałową, jaka powstała w Polsce?
Moim zdaniem już ją zmniejsza. Na naszym rynku powstał duży segment private debt, ponieważ banki niechętnie udzielają kredytów przedsiębiorcom – wolą kupować obligacje skarbowe. Przedsiębiorcy zniechęcili się do bankowego finansowania, pojawia się coraz więcej transakcji prywatnych, także przy cichym udziale inwestorów indywidualnych.
Wyraźną zmianę widać także w polskim sektorze private equity – po raz pierwszy fundusze takie jak Innova Capital czy Enterprise Investors sięgnęły po kapitał inwestorów krajowych, wcześniej opierając się wyłącznie na zagranicznych środkach. Pojawiają się rozwiązania hybrydowe, które pozwalają inwestorom decydować, w które projekty angażować się mocniej. Widać wyraźną ewolucję i adaptację do nowych warunków – zarówno pod względem źródeł, jak i sposobów pozyskiwania kapitału.
Ministerstwo Finansów zapowiada Osobiste Konto Inwestycyjne, do 100 tys. zł bez podatku
Ale jak zachęcić mniejszych inwestorów do tego aby zaangażowali swoje środki na GPW. Zaprezentowane przez Ministra Domańskiego OKI może coś zmienić?
Minister Andrzej Domański to z pewnością jedna z osób najlepiej rozumiejących mechanizmy rynku kapitałowego i zasady na nim panujące. Przez lata pracując jako zarządzający doskonale poznał bolączki polskiej giełdy. Jeżeli zapowiedziane OKI wejdzie w życie to w mojej ocenie może przyczynić się do dużego ożywienia bardziej aktywnego kapitału co z pewnością by było bardzo pozytywne. Dałoby to paliwo do finansowania małych i średnich firm z czego GPW słynęła przez lata. Drugą osobą, która wykonuje gigantyczną pracę jest prezes warszawskiej giełdy Pan Tomasz Bardziłowski. Rozwój produktów ETF m.in. poprzez spadek prowizji, mocne otwarcie komunikacyjne, które chyba dopiero się rozkręca i wprowadzenie produktów opartych o kryptowaluty to strzał w 10, aby przekonać inwestorów nieobecnych dzisiaj na polskim parkiecie. Tomasz Bardziłowski to zdecydowanie jeden z najlepszych bankierów inwestycyjnych, z którymi miałem przyjemność pracować w trakcie swojej kariery ma nie tylko doskonałe wyczucie, doświadczenie i kontakty, ale jest też niesłychanie pracowity. Natomiast dwie osoby to za mało, aby polski parkiet znów zaczął świecić pełnym blaskiem. Rozwój giełdy powinien być polską racją stanu, a dyskusja na temat jego rozwoju powinna być co najmniej tak istotna jak rozmowa o CPK. Giełda to serce gospodarki, a serce musi być zdrowe, aby cały organizm był silny.
Jakie są najważniejsze wyzwania dla rynku kapitałowego i polskich instytucji w najbliższej perspektywie?
Trzeba radykalnej zmiany podejścia – zarówno komunikacyjnego, jak i strategicznego. Rynek się zmienia na naszych oczach: klasa inwestorów, sposób dystrybucji, kanały informacji. Polskie spółki i instytucje muszą nauczyć się pracy w tej nowej rzeczywistości. Próby używania starych metod przynoszą coraz gorsze rezultaty. Bez tej adaptacji stracą znaczenie i szansę na rywalizację o kapitał – zarówno z zagranicą, jak i z bardziej innowacyjnymi, zwinnymi podmiotami na rynku krajowym. Bez wstrząsu będziemy patrzeć jak polski rynek usycha, a kapitał ucieka zagranicę w stronę cyfrowych aktywów i globalnych spółek.
Dziękuję za rozmowę.
Rynek IPO na GPW budzi się z długiego snu, mówi Dariusz Tenderenda z DM Navigator
