OZE to już filar a nie dodatek do systemu energetycznego – uznali eksperci uczestniczący w dyskusji sektorowej podczas tegorocznego Europower
Ekspercka dyskusja odbywająca się na konferencji Europower podczas panelu „Zielony napęd transformacji – jak uwolnić potencjał OZE w Polsce?” skupiła się na kluczowym pytaniu: w jaki sposób energetyka odnawialna może stać się filarem stabilnego, bezpiecznego i efektywnego systemu elektroenergetycznego? Uwagi na ten temat wymieniali m.in. przedstawiciele PSE, Taurona, Energi czy E.ON.
Moderator Maciej Stryjecki, rozpoczął debatę postawieniem tezy, że OZE przestały być „dodatkiem” do systemu i stały się jego integralną częścią. To zagadnienie szybko zdominowało większość wystąpień. Jako jeden z pierwszych do tezy odniósł się Konrad Purchała, wiceprezes PSE.
Energii z OZE jest już po prostu bardzo dużo
- W systemie znacznie częściej mamy dziś problem z nadmiarem energii niż z jej niedoborem. Wynika to z faktu, że mamy już około 35 tys. MW mocy w źródłach odnawialnych, a zapotrzebowanie, zwłaszcza w weekendy, spada do 16 - 17 tys. MW. W efekcie tej energii jest po prostu bardzo dużo. Również w dni robocze zdarzają się okresy, w których produkcja OZE jest tak wysoka, że system jej nie mieści. Czy to znaczy, że problem niedoboru energii zniknął? Nie – Purchała zaprezentował optykę operatora systemu.
Menadżer wskazał również problem, który w jego ocenie jest kluczowy dla Polski:
- Mamy około 200 dni w roku, w których operator musi wprowadzać redukcje nierynkowe. To oznacza, że uczestnicy rynku nie potrafili dostosować portfela swojej podaży do potrzeb odbiorców. Jest to problem szczególnie widoczny w naszym kraju (…) Dlatego uczestnicy rynku muszą znacznie lepiej planować pracę swoich aktywów oraz informować OSP i OSD o tym, które źródła będą pracować, tak aby operatorzy mogli się na to przygotować. Niemcy, Belgia czy Holandia z tym sobie poradziły, mimo że mają wyższy udział OZE niż my” – podkreślił menadżer.
Wypowiedzi wiceprezesa PSE wprost odnosiły się do pytania moderatora. Podkreślał on, że OZE to już nie dodatek. Podobnego zdania był także przedstawiciel Taurona, który wypowiedział m.in. na temat wyzwań związanych z bilansowaniem systemu.
Można wypłaszczyć krzywą zapotrzebowania
- Energetyka wiatrowa to technologia, która oczywiście nie jest idealna, ale w przybliżeniu dobrze uzupełnia profil generacji fotowoltaiki, zwłaszcza patrząc na dane w ujęciu rocznym. Dzięki temu lepiej odpowiada na zapotrzebowanie naszych klientów. Oczywiście pod warunkiem, że energia pochodzi z naszych własnych aktywów wytwórczych – twierdził Mateusz Lewandowski, dyrektor wykonawczy ds. inwestycji w Tauronie.
- Chcemy docelowo edukować naszych odbiorców. To element zarządzania zarówno popytem, jak i podażą energii. Od pewnego czasu działamy po stronie popytowej w taryfach dystrybucyjnych i sprzedażowych. Wprowadziliśmy produkty dynamiczne, które stają się coraz bardziej popularne. Korzysta z nich już sporo klientów, choć ta grupa nie jest jeszcze na tyle duża, by w pełni ocenić efekty (…) Analizując przypadki przedsiębiorstw, które wdrożyły takie rozwiązania na reprezentatywną skalę, widzimy potencjał na wypłaszczenie krzywej zapotrzebowania o około 5 - 10 proc. Dla dystrybucji oznacza to ogromne uwolnienie mocy, która w przeciwnym razie mogłaby zostać zablokowana w zupełnie innym miejscu choćby tam, gdzie planuje się budowę nowych zdolności przyłączeniowych. Zarządzanie popytem i podażą oraz dostosowywanie strategii inwestycyjnych do profilu zapotrzebowania to elementy naszej strategii zapobiegania sytuacjom nadmiaru energii – podkreślił Lewandowski bezpośrednio odnosząc się do wypowiedzi Purchały.
Czytaj także: Tauron notowany najwyżej w historii. Oto powody
Potrzebne są rozwiązania systemowe
Do komentarza wiceprezesa PSE odniosła się również Karolina Lipińska, wiceprezes Energa Operator.
- Od pewnego czasu intensywnie spotykamy się z różnymi instytucjami, ale również jeździmy po gminach i powiatach, żeby wypracować podejście do tworzenia tzw. zielonych stref energetycznych. To nie jest łatwy temat. Operatorzy nie są w stanie sami tego udźwignąć. Potrzebne są regulacje, odpowiednie taryfy i rozwiązania systemowe. Uważamy, że powinna to być inicjatywa ogólnokrajowa, z dobrymi zachętami dla inwestorów i przedsiębiorców, by lokowali się w pobliżu źródeł OZE – stwierdziła menadżerka.
- W praktyce funkcjonują równolegle różne pojęcia i obszary. Są np. OSI czyli obszary strategicznej interwencji wyznaczane przez województwa. Są też obszary wynikające z dyrektywy RED III, gdzie ma być łatwiej przyznawać warunki dla OZE. My jako zielony operator staramy się patrzeć dwa - trzy kroki do przodu, bo za chwilę wszyscy staną przed tymi wyzwaniami – dodała Lipińska.
Wciąż jest miejsce na nowe OZE
Dyskusja coraz mocniej dotykała również aspektu tego, czy w Polsce jest miejsce na dalszy rozwój OZE mimo barier i trudności.
- Wciąż jest miejsce na rozwój OZE. Widać to choćby po Niemczech i Hiszpanii, gdzie udział odnawialnych źródeł energii w miksie jest dwukrotnie wyższy niż w Polsce. Co więcej, rozwijać OZE po prostu musimy, bo nie ma dla nich łatwych alternaty – podkreślał Wojciech Łuczak, dyrektor strategii E.ON w Polsce. Wskazał jednak również zagrożenia.
- Patrząc na zagraniczne doświadczenia, widzimy, że wzrost udziału pogodowo zależnych źródeł OZE wiąże się z pewnym ryzykiem blackoutu. Przykład Półwyspu Iberyjskiego pokazuje, że duży udział takich źródeł w dzień świąteczny może być poważnym problemem: odbiorcy czekają ponad 10 godzin na przywrócenie napięcia, nie działa metro, pociągi ani telekomunikacja. Bliżej nas przykład Czech i kilkugodzinnych blackoutów, a w Niemczech, choć nie występują duże awarie, to 16 proc. firm zgłasza przerwy trwające poniżej trzech minut. Widać więc, że nawet kraje bardziej rozwinięte i bardziej doświadczone w OZE mierzą się z podobnymi wyzwaniami – dodał Łuczak.
- Wysoki udział OZE to również wyzwanie stabilizacyjne i kosztowe. Widać to choćby w planowanym na przyszły rok wzroście opłaty mocowej o 50 proc. Ostatecznie te koszty trafiają do klientów, a patrząc na rynki europejskie, największym ograniczeniem transformacji pozostaje to, na ile odbiorcy są w stanie te koszty zaakceptować – podkreślił dyrektor strategii E.ON w Polsce.
OZE to już nie dodatek do systemu
Zdaniem wszystkich panelistów OZE przestały być dodatkiem do systemu. Dziś de facto to one kształtują jego stabilność, koszty i konieczne kierunki zmian. Podczas dyskusji odbywającej się w ramach konferencji Europower podkreślano, że operatorzy coraz częściej mierzą się z nadmiarem energii z OZE i koniecznością redukcji nierynkowych, co pokazuje, że rynek nie nadąża z planowaniem pracy źródeł. Wskazywano również, że właściwe łączenie technologii oraz rozwój taryf dynamicznych mogą odciążyć sieci i ograniczyć te zjawiska. Jednocześnie akcentowano potrzebę ogólnokrajowych rozwiązań m.in. tworzenia „zielonych stref energetycznych” oraz zwracano uwagę na ryzyka systemowe i rosnące koszty stabilizacji, widoczne w krajach o wysokim udziale OZE. Wspólny wniosek był jasny: dalszy rozwój OZE jest konieczny, ale wymaga lepszej koordynacji, nowych regulacji i większej elastyczności po stronie rynku i odbiorców.
