Bayer odrabia straty po Roundupie - mocne odbicie kursu po wsparciu z Sądu Najwyższego USA
Bayer ma za sobą najlepszą sesję od kryzysu finansowego. We wtorek, 2 grudnia 2025 r., kurs spółki na giełdzie we Frankfurcie skoczył w trakcie dnia nawet o 15%, a na zamknięciu sesji był o ponad 4 euro wyżej, w okolicach 34,75 euro. To najlepszy jednodniowy wynik od 17 lat. Tydzień zakończył się w piątek, 5 grudnia, przy cenie ok. 33,3 euro za akcję, co oznacza wzrost o 9,3% w skali tygodnia i wyraźne odbicie z dołków z ostatnich lat, widoczne na wykresie tygodniowym.
Tesla rośnie na nadziejach, że roboty Optimus przegonią samochody
Impuls przyszedł z Waszyngtonu: amerykański solicitor general D. John Sauer, reprezentujący administrację Donalda Trumpa, oficjalnie poparł w Sądzie Najwyższym USA wniosek Bayera w sprawie Monsanto Co. v. Durnell. Stawką jest przyszłość dziesiątek tysięcy pozwów dotyczących herbicydu Roundup.
Dla niemieckiego koncernu to coś więcej niż dobry nagłówek. Bayer kupił Monsanto w 2018 r. za 63 mld USD, biorąc na siebie nie tylko biznes nasienno-chemiczny, lecz także pełen bagaż ryzyk prawnych związanych z Roundupem i glifosatem. To właśnie ten bagaż od siedmiu lat dociska kurs i bilans spółki.
Akcje spółki są dostępne na platformie SaxoTraderGo pod tym linkiem
Kraken przejmuje Backed. Spółkę, która specjalizuje się w tokenizowanych akcjach
Afera Roundup: nauka kontra ława przysięgłych
Punktem zapalnym był rok 2015. Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (IARC), agenda WHO, uznała glifosat - substancję czynną Roundupu - za „prawdopodobnie rakotwórczy dla ludzi” (grupa 2A). Decyzję oparto m.in. na badaniach wskazujących podwyższone ryzyko chłoniaka nieziarniczego u osób zawodowo pracujących z herbicydami.
Regulatorzy tacy jak amerykańska EPA czy europejska EFSA patrzą na te same dane inaczej. Po przeglądzie tysięcy badań utrzymują, że glifosat stosowany zgodnie z etykietą nie stwarza istotnego ryzyka nowotworowego i nie wymaga ostrzeżeń o raku. EPA klasyfikuje glifosat jako substancję „raczej nie rakotwórczą dla ludzi”, a podobne stanowisko zajęły m.in. unijne agencje i wspólna komisja FAO/WHO.
Na tym rozdźwięku wyrósł cały front pozwów. Powodowie pokazują klasyfikację IARC, historie ogrodników czy rolników chorych na chłoniaka i domagają się miliardowych odszkodowań. Bayer (wcześniej Monsanto) odpowiada, że etykiety Roundupu są zgodne z decyzjami EPA i innych regulatorów, a nauka nie daje jednoznacznego dowodu na związek przyczynowy.
Co by było, gdyby Polska zgasła na 72 godziny? Scenariusze i szokujące prognozy od Saxo na 2026 rok
Monsanto Papers i argument „złej wiary”
Na ławy przysięgłych najmocniej działa nie spór o krzywe epidemiologiczne, tylko obraz korporacji odsłonięty w tzw. Monsanto Papers. To setki stron wewnętrznych maili i dokumentów ujawnionych w amerykańskich procesach. Wynika z nich m.in., że pracownicy Monsanto współtworzyli artykuły naukowe przedstawiane później jako niezależne, podpowiadali treści zewnętrznym autorom, a także prowadzili agresywne kampanie przeciw badaniom krytycznym wobec glifosatu.
Dla przysięgłych to dowód na działanie w złej wierze: nie tylko obronę własnego produktu, ale próbę kształtowania nauki pod interes firmy. Stąd gigantyczne punitive damages, których wysokość ma „ukarać” koncern za sposób prowadzenia sporu.
Niedawno temat wrócił z nową siłą. Czasopismo „Regulatory Toxicology and Pharmacology” wycofało z literatury ważną dla Monsanto pracę z 2000 r., która broniła bezpieczeństwa Roundupu. Redakcja wskazała na poważne naruszenia etyczne i nieujawniony udział firmy w powstaniu artykułu, w tym ghostwriting i selektywne dobieranie danych.
Tesla znów pod prąd rynku. Ale cień Michaela Burry’ego wraca
O co toczy się gra przed Sądem Najwyższym
Dzisiejszy spór nie dotyczy już tylko tego, czy Roundup powoduje raka, ale tego, czy firma może być karana za brak ostrzeżenia, którego... nie wolno jej było umieścić na etykiecie.
Amerykańska EPA nie tylko od lat klasyfikuje glifosat jako „raczej nie rakotwórczy”, lecz kilka lat temu wprost zapowiedziała, że nie będzie zatwierdzać etykiet z ostrzeżeniami o raku. Uznała takie ostrzeżenia za „fałszywe i wprowadzające w błąd” w świetle federalnej ustawy FIFRA regulującej środki ochrony roślin. Producent nie może więc samodzielnie dodać ostrzeżenia, bo naruszyłby prawo federalne i wprowadził do obrotu „błędnie oznakowany” produkt.
Na tym właśnie opiera się strategia Bayera. W sprawie Monsanto Co. v. Durnell koncern argumentuje, że skoro federalna etykieta Roundupu, zatwierdzona przez EPA, nie przewiduje ostrzeżenia o raku, to stanowe sądy nie mogą karać go za jego brak. Gros pozwów w USA opiera się na koncepcji failure-to-warn, czyli zarzucie niewystarczającego ostrzeżenia na etykiecie.
Teraz ten argument przejął solicitor general D. John Sauer. W opinii dla Sądu Najwyższego administracja Trumpa przekonuje, że federalne regulacje pestycydowe mają pierwszeństwo przed prawem stanowym. Mówiąc prościej: jeśli naukowa i regulacyjna ocena EPA jest taka, że ostrzeżenie o raku jest nieuzasadnione, to ławy przysięgłych nie powinny de facto podmieniać tej oceny własnym werdyktem.
Stawka tego ruchu jest ogromna. Inwestorzy liczą na to, że Sąd Najwyższy zastosuje doktrynę tzw. preempcji federalnej. Skoro federalna agencja EPA, opierając się na badaniach naukowych, zabroniła umieszczania na etykietach Roundupu ostrzeżeń o raku (uznając je za fałszywe), to stanowe sądy nie mogą karać firmy za brak tych ostrzeżeń. Do tej pory Bayer przegrywał, bo ławy przysięgłych - często pod wpływem emocji i wewnętrznych dokumentów firmy - ignorowały stanowisko regulatorów. Oficjalne poparcie rządu USA dla Bayera w sprawie Durnell może być game changerem, który de facto unieważni dziesiątki tysięcy pozwów wiszących nad spółką.
Dla Bayera to potencjalny „kill switch”. Szacunki mówią dziś o dziesiątkach tysięcy wciąż toczących się spraw związanych z Roundupem, z czego zdecydowana większość opiera się właśnie na teorii failure-to-warn. Jeżeli Sąd Najwyższy przyjmie Durnella do rozpoznania, a potem przyzna rację koncernowi, ogromna część tego portfela pozwów może zostać z dnia na dzień wygaszona.
Alphabet vs Nvidia - czy w wyścig AI pojawia się nowy faworyt?
Jak Roundup zatopił kurs Bayera
Na wykresie kursu BAYN cała historia wygląda jak studium przypadku o tym, jak jedna decyzja akwizycyjna potrafi rozmontować wartość blue chipa.
- (1) 14 września 2016 r. - Ogłoszenie przejęcia: Bayer zapowiada zakup Monsanto za 66 mld USD, czyli 128 USD za akcję. Na rynku dominuje narracja o powstaniu globalnego lidera agrochemii.
- (2) 7 czerwca 2018 r. - Domknięcie transakcji: „The deal is done”. Bayer formalnie przejmuje Monsanto za 63 mld USD, przejmując też wszystkie ryzyka prawne Roundupu, wtedy wciąż bagatelizowane.
- (3) 10 sierpnia 2018 r. - Wyrok w sprawie Johnson: Pierwszy wielki cios: ława przysięgłych w Kalifornii przyznaje 289 mln USD ogrodnikowi Dewayne’owi Johnsonowi, który zachorował na chłoniaka nieziarniczego. Kurs Bayera gwałtownie spada, a rynek zaczyna na serio dyskontować scenariusz wielomiliardowych odszkodowań.
- (4) 13 maja 2019 r. - Wyrok w sprawie Pilliod: Małżeństwo Pilliod wygrywa proces i dostaje łącznie 2 mld USD (później mocno obniżone). To szczyt strachu: w modelach analityków Roundup staje się realnym zagrożeniem dla wypłacalności firmy.
- (5) 24 czerwca 2020 r. - Ugoda na ok. 11 mld USD: Bayer ogłasza porozumienie, które ma zamknąć większość sporów. Kurs odbija, ale szybko okazuje się, że ugoda nie blokuje kolejnych pozwów i nie rozwiązuje kluczowego problemu preempcji.
- (6) 21 czerwca 2022 r. - Sąd Najwyższy odrzuca Hardemana: Pierwsza próba wyrwania się z matni Roundupu w Sądzie Najwyższym kończy się odmową przyjęcia skargi. Dzieje się to po negatywnej opinii ówczesnego solicitor general administracji Joego Bidena. Kurs spółki testuje wieloletnie minima.
- (7) Listopad 2023 r. - Klęska w Missouri (Anderson i inni): Ława przysięgłych w stanie Missouri zasądza ponad 1,5 mld USD odszkodowań dla kilku powodów, a po sądowej redukcji wyrok wciąż opiewa na setki milionów dolarów. Pesymizm wraca, a strategia „będziemy wygrywać w sądach” okazuje się bardzo kosztowna.
- (8) 2 grudnia 2025 r. - Zwrot w Waszyngtonie: Solicitor general administracji Trumpa staje po stronie Bayera w sprawie Durnell, otwierając drogę do zastosowania doktryny preempcji i możliwego unieważnienia tysięcy pozwów do 2026 r. Rynek reaguje natychmiastowym short squeeze i najmocniejszą sesją od 2008 r., a na wykresie tygodniowym widać wybicie kursu w okolice 33,3 euro.
Patrząc szerzej, wykres pokazuje siedem lat erozji wartości - od poziomów powyżej 100 euro przed przejęciem Monsanto, przez zejście poniżej 20 euro na przełomie 2023/2024, aż po obecne odbicie. Dzisiejszy ruch nie zmienia jeszcze całej historii, ale pierwszy raz od dawna widać coś więcej niż tylko „ulgi po wyroku”.
Saxo wprowadza do oferty dla polskich inwestorów fundusze ETF od Vanguard
Co dziś wycenia rynek
Bayer ma zawiązane wielomiliardowe rezerwy na spory związane z Roundupem - jeszcze niedawno analitycy szacowali je na ok. 6,5 mld euro, czyli ok. 6,6 euro na akcję. Jednocześnie spółka deklaruje, że chce mieć temat glifosatu zamknięty do końca 2026 r. Bez zmiany linii orzeczniczej Sądu Najwyższego byłby to cel z pogranicza życzeń.
Wtorkowy skok kursu o 15% i tygodniowy wzrost o 9,3% to de facto zakład o to, że tym razem Sąd Najwyższy nie powtórzy scenariusza Hardemana. Jeżeli przyjmie Durnella i potwierdzi wyższość federalnej etykiety nad prawem stanowym, większość spraw opartych na failure-to-warn może zostać wyłączona jednym orzeczeniem. W takim scenariuszu rynkowa wycena Bayera ma szansę trwale oderwać się od dołków, w których tkwiła przez ostatnie siedem lat.
Ryzyko pozostaje oczywiste. Sąd Najwyższy może nie przyjąć sprawy do rozpoznania albo - przyjmując ją - orzec nie po myśli spółki. Wtedy dzisiejsze odbicie okaże się kolejnym fałszywym świtem w długiej historii najbardziej kosztownej pomyłki akwizycyjnej w dziejach niemieckiego blue chipa.

