Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Projekty spod szyldu SprawdzaMY nie wnoszą rozwiązań, które usprawniłyby prowadzenie działalności inwestycyjnej przez TFI - Marek Arent, AgioFunds TFI

Udostępnij

W ostatnich tygodniach wykaz prac legislacyjnych Rady Ministrów wypełnił się projektami ustaw tworzonych z inicjatywy organizacji prezesa InPostu Rafała Brzoski o nazwie "SprawdzaMY". Niektóre z nich bezpośrednio związane są z rynkiem towarzystw funduszy inwestycyjnych. Zdaniem specjalisty, propozycje zmian nie wpłyną znacząco na branżę.

O tym, jakie zmiany szykuje resort finansów, konieczności wprowadzenia reformy podatku Belki oraz wyczekiwanej ustawie regulującej rynek kryptoaktywów rozmawiamy z Markiem Arentem, członkiem zarządu AgioFunds TFI.

Inwestorzy z GPW wykorzystali zmienność do inwestowania w fundusze ETF. Widać pozytywne nastawienie do WIG20 i ostrożność względem Nasdaq

W ramach działań grupy Rafała Brzoski spod szyldu "SprawdzaMY", pojawił się szereg propozycji mających usprawnić sytuację na rynku TFI. Wśród nich można wymienić tę dotyczącą ułatwienia łączenia niepublicznych funduszy inwestycyjnych zamkniętych. Rzeczywiście jest to palący problem i krok w dobrym kierunku?

Marek Arent, członek zarządu AgioFunds TFI: Zgodnie z art. 208 zzi ustawy o funduszach inwestycyjnych i zarządzaniu alternatywnymi funduszami inwestycyjnymi, połączenie niepublicznych funduszy inwestycyjnych zamkniętych, zarządzanych przez to samo TFI, wymaga zgody zgromadzenia inwestorów funduszu przejmowanego oraz funduszu przejmującego, a w przypadku połączenia przez utworzenie nowego funduszu inwestycyjnego, zgody zgromadzenia inwestorów każdego funduszu przejmowanego. Zgoda ta jest udzielana, jeżeli głosy za połączeniem oddali uczestnicy reprezentujący łącznie co najmniej 2/3 ogólnej liczby certyfikatów inwestycyjnych danego funduszu.

Istotnie, rządowy zespół deregulacyjny rozpoczął prace nad zgłoszoną inicjatywą ustawodawczą mającą na celu zniesienie wymogu uzyskania przez TFI przedmiotowych zgód zgromadzenia inwestorów niepublicznych funduszy inwestycyjnych, które w zamierzeniu zarządzającego nimi TFI mają podlegać połączeniu.

W praktyce rynkowej kwestie połączenia niepublicznych funduszy inwestycyjnych nie są zjawiskiem często rozważanym przez TFI, a więc nie jest to kwestia, którą należy zająć się w pierwszej kolejności pod hasłem deregulacji rynku kapitałowego. Co więcej, w mojej ocenie, zgłoszona inicjatywa jest w swej istocie szkodliwa dla uczestników łączonych funduszy inwestycyjnych, ponieważ zmierza do zniesienia zagwarantowanej obecnie inwestorom możliwości wyrażenia przez nich wiążącego sprzeciwu co do zamierzeń TFI. Pewną analogię można znaleźć na gruncie kodeksu spółek handlowych, gdzie proces polegający na połączeniu spółek kapitałowych, które – tak samo jak każdy fundusz inwestycyjny – mają status osoby prawnej, wymaga zgody ich organu właścicielskiego (tj. inwestorów działających w ramach zgromadzenia wspólników lub walnego zgromadzenia). Decyzja o połączeniu jednej masy majątkowej z inną, niezależnie od tego czy mamy do czynienia ze spółką czy funduszem inwestycyjnym, powinna zawsze pozostawać w kompetencjach właścicieli, tj. inwestorów. Fundusze inwestycyjne różnią się od siebie pod wieloma względami, np. strukturą właścicielską, posiadanymi aktywami czy samą wartością zgromadzonych aktywów. Nie zawsze zatem na procesie połączenia skorzystają wszyscy uczestnicy podlegających łączeniu funduszy inwestycyjnych. W praktyce często okaże się, że w związku z zaistniałym połączeniem, niektórzy spośród uczestników tak powstałego, połączonego funduszu będą twierdzić, że przed połączeniem, w swoim starym funduszu, w który zainwestowali posiadali więcej, tj. mieli wyższą wartość certyfikatu inwestycyjnego, bardziej atrakcyjne aktywa, a ich prawo głosu „ważyło” więcej, itp. Natomiast, w związku z dyskrecjonalną decyzją TFI o połączeniu musieli się swoim „bogactwem” podzielić z uczestnikami innego funduszu, który w ich ocenie może stanowić obciążenie osiągniętego dotychczas wyniku.

Dlatego tak ważna jest przewidziana ustawą w obecnym kształcie wyżej wskazana obligatoryjna uchwała zgromadzenia inwestorów wyrażająca zgodę na połączenie. Gwarantuje ona swego rodzaju hamulec bezpieczeństwa dla inwestorów, którzy mogą wstrzymać planowane przez TFI połączenie i jednocześnie legitymizuje działania TFI, które do takiego połączenia zmierza. W sytuacji, gdy fundusz inwestycyjny ma wielu uczestników, liczących dziesiątki lub nawet setki, wymagana obecnie kwalifikowana większość co najmniej 2/3 ogólnej liczby certyfikatów inwestycyjnych danego funduszu za podjęciem takiej uchwały wydaje się racjonalna, a do tego w pewnym stopniu chroni TFI przed niezadowoleniem tych uczestników, którzy głosowali przeciw połączeniu funduszy, ale pomimo ich sprzeciwu uchwała została podjęta przewidzianą prawem większością i do połączenia ostatecznie doszło.

Dla kogo wspomniana regulacja może wprowadzić znaczące zmiany?

W świetle powyższego można odnieść wrażenie, że planowana zmiana legislacyjna może w praktyce okazać się szczególnie oczekiwana przez wybrane podmioty, stojące obecnie przed wyzwaniami związanymi z uzyskaniem zgody zgromadzenia inwestorów na połączenie funduszy. Niezależnie od intencji ustawodawcy, projektowane rozwiązania powinny mieć charakter systemowy i unikać tworzenia regulacji, które mogłyby być postrzegane jako odpowiedź na jednostkową sytuację rynkową.

Fundusze ETF z Europy notują rekordowy napływ środków. Kapitał na Stary Kontynent płynie nawet z USA

Jakie propozycje, Pana zdaniem, powinny być rozważone i wdrożone przez rządzących? Eksperci wskazują na m.in. potrzebę większej przejrzystości w interpretacji przepisów przez KNF czy odejście od rejestracji certyfikatów inwestycyjnych w KDPW.

Uważam, że rynek, pomimo początkowych obaw i problemów, bardzo dobrze poradził sobie z kwestią dematerializacji certyfikatów inwestycyjnych, a ich rejestracja w KDPW sprzyja pewności obrotu i tym samym jest korzystna dla wszystkich uczestników rynku. Jednocześnie widzę przestrzeń do zmiany funkcjonowania tego modelu, gdyż jego utrzymanie w obecnym kształcie jest kosztowne i nieefektywne organizacyjnie. Rolę agenta emisji oraz obowiązek rejestracji certyfikatów w KDPW należy zracjonalizować. Zamiast całkowitej rezygnacji z tego modelu, właściwsze byłoby jego usprawnienie i dostosowanie do potrzeb rynku, np. poprzez zmianę jego funkcjonowania na wzór rejestru akcjonariuszy w spółce akcyjnej.

W sytuacji, gdy fundusz inwestycyjny miałby dostęp do rejestru uczestników, prowadzonego przez KDPW lub dom maklerski w czasie rzeczywistym, istniejące problemy organizacyjne, przed którymi stoi TFI, zostałyby rozwiązane. Niedogodności można zatem z łatwością wyeliminować dzięki wykorzystaniu nowych technologii, które przecież rozwijają się w tempie wykładniczym.

Jedną z kluczowych kwestii, która w mojej ocenie powinna zostać niezwłocznie rozważona i wdrożona przez rządzących, jest reforma podatku od zysków kapitałowych, tzw. „podatku Belki”. Trwające od dłuższego czasu zapowiedzi zmian, nie doczekały się dotąd konkretnych projektów legislacyjnych. Obecnie obowiązująca konstrukcja tego podatku, stosowana niezależnie od czasu utrzymywania inwestycji, nie wspiera długoterminowego oszczędzania i inwestowania. Brak zróżnicowania opodatkowania w zależności od horyzontu inwestycyjnego oznacza, że długoterminowi inwestorzy nie korzystają z preferencji podatkowych – mimo że ich działania są pożądane z punktu widzenia stabilności rynku finansowego i budowy kapitału krajowego.

Równoległe wzmocnienie trzeciego filaru oszczędzania (IKE, IKZE czy PPK) i likwidacja barier fiskalnych dla inwestycji mogłyby wspólnie uruchomić impuls do długoterminowego odkładania kapitału, tak potrzebnego w kontekście starzejącego się społeczeństwa i niskiego poziomu oszczędności finansowych gospodarstw domowych.

Dlatego uważam, że priorytetem na najbliższe miesiące powinno być nie tylko przyspieszenie prac nad reformą podatku Belki, ale też całościowe spojrzenie na system zachęt do inwestowania – tak, aby tworzyć rzeczywiste i trwałe podstawy rozwoju rynku kapitałowego w Polsce.

Dostrzegam także potrzebę uregulowania możliwości dokonywania inwestycji w kryptoaktywa i to nie tylko przez fundusze inwestycyjne. Prace nad polską ustawą regulującą tę materię przeciągają się, a z informacji dostępnych na stronie internetowej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów wynika, że planowany termin przyjęcia przez Radę Ministrów, wciąż jeszcze opracowywanego, projektu ustawy to II kwartał 2025 r. A przecież dopiero po jego przyjęciu przez Radę Ministrów, projekt zostanie skierowany do prac w Sejmie i szerszych konsultacji z rynkiem.

Najmocniej przebijającym się postulatem wśród branżowych specjalistów jest kwestia otwarcia dystrybucji dla niebankowych TFI. Jakbym mógł prosić o wyjaśnienie, czemu teraz ta dystrybucja jest korzystniejsza dla bankowych TFI i jak można temu zaradzić?

Nie ulega wątpliwości, że bankowe TFI korzystają z efektu skali, tzn. mogą liczyć na wsparcie organizacyjne i finansowe grupy bankowej, do której należą. Mówimy o największym w Polsce kanale sprzedaży funduszy, czyli placówkach bankowych oraz bankowości elektronicznej. W praktyce oznacza to, że doradcy bankowi kierują klientów w istotnej części do produktów inwestycyjnych oferowanych przez TFI z tej samej grupy kapitałowej. Taka polityka sprzedażowa, choć zrozumiała z punktu widzenia interesu grupy, to może prowadzić do ograniczenia realnego wyboru dla inwestorów i utrwalać przewagę rynkową bankowych TFI. Budowa przez niebankowe TFI własnych sieci sprzedaży czy współpraca z niezależnymi dystrybutorami to proces kosztowny i czasochłonny, a ich zasięg nadal nie może konkurować z infrastrukturą bankową. 

Z drugiej strony, praktyka wielokrotnie już pokazała, że bankowe TFI – w przeciwieństwie do niebankowych – mogą nie reagować wystarczająco szybko i elastycznie na nagłe zmiany uwarunkowań rynkowych, które wymagają aktualizacji przyjętej strategii inwestycyjnej. Ten brak szybkości i elastyczności w działaniu wynika najczęściej z bardzo rozbudowanej struktury regulacji wewnątrzkorporacyjnych i może mieć negatywne przełożenie na wyniki funduszy inwestycyjnych zarządzanych przez bankowe TFI.

Obecnie nadal obserwujemy tendencję, w której banki ograniczają współpracę z niezależnymi TFI. Przykładem jest decyzja mBanku o zakończeniu dystrybucji funduszy Rockbridge TFI oraz Esaliens TFI. Bank Pekao zakończył współpracę ze Skarbiec TFI, co doprowadziło do ograniczenia jego kanałów sprzedaży. W tym kontekście interesującym punktem odniesienia może być tzw. reforma Bachara z Izraela. Reforma ta polegała na zmuszeniu banków do sprzedaży swoich TFI jednocześnie otwierając dystrybucje funduszy spełniających obiektywnie określone kryteria. Choć reforma ta jest kontrowersyjna i niekoniecznie w pełni możliwa do przeniesienia na grunt polski, może stanowić źródło cennych inspiracji.

Przy tworzeniu propozycji miało dojść do szerokich konsultacji z przedstawicielami rynku. Państwo również brali w nich udział? Jak oceniają Państwo szansę na wdrożenie propozycji?

Nie braliśmy oficjalnego udziału w konsultacjach w ramach grupy „SprawdzaMY”, ale swoimi spostrzeżeniami zawsze chętnie dzielimy się na każdym forum, na którym jesteśmy obecni. Jeśli chodzi o projekty spod szyldu „SprawdzaMY”, to w zakresie w jakim dotyczy bliskich nam zagadnień rynku kapitałowego nie widzimy rozwiązań, które usprawniłyby prowadzenie działalności inwestycyjnej przez TFI.

CV: Marek Arent z rynkiem finansów związany od 2007 r. Licencjonowany makler papierów wartościowych, nr licencji: 2481. Biegły Sądowy przy Sądzie Okręgowym w Warszawie z zakresu bankowości. 

Hossa na GPW, a inwestorzy wycofują kapitał z funduszy akcji polskich

Udostępnij