Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Polskie spółki zmarginalizowane przy budowie rodzimych morskich farm wiatrowych

Udostępnij

Mimo hucznych zapowiedzi polityków dotyczących wykorzystania polskich spółek przy budowie morskich farm wiatrowych (MFW), ostatecznie niewiele rodzimych spółek załapało się na kontrakty. Branża chce zawalczyć o dostawy w II fazie inwestycji.

Przypomnijmy, że zgodnie z porozumieniem sektorowym z 2021 r. podpisanym przez przedstawicieli rządu PiS oraz branżowych stowarzyszeń, poziom tzw. local content, czyli wykorzystania rodzimych spółek w łańcuchu dostaw budowy MFW, powinien wynieść około 30%. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała szacunki.

Polskie spółki na uboczu

Szacuje się, że w ramach I fazy budowy MFW (5,9 GW do 2030 r. - red.), udział polskich firm w łańcuchach dostaw sięga 8%. Jak zauważają przedstawiciele polskich spółek z branży, z tego powodu miliardy euro trafią do zagranicznych podmiotów, podczas gdy częściowo mogłyby pozostać w kraju.

Według szacunków, rodzime firmy odpowiadają dziś za około 8% łańcucha dostaw, podczas gdy naszym zdaniem może to być około 50%. A pamiętajmy, że MFW to duży biznes. Pierwsza farma Orlenu dostała już decyzję z konsorcjum banków o finansowaniu, zgodnie z którą koszt 1 GW to 4,5 mld euro. Dużo naszych polskich pieniędzy inwestycyjnych wypłynie za granicę” komentuje dla Wzielonejstrefie.pl Ewa Kruchelska, wiceprzewodnicząca RN CRIST, stoczni zajmującej się m.in. budową jednostek do montażu i serwisowania MFW.

Aktualny stan rzeczy związany jest z kilkoma czynnikami, m.in. brakiem zaangażowania polskiego rządu w uwzględnieniu polskich podmiotów w kontraktach.

„Zatrważające jest to, jak wiele się nie zadziało w ciągu ostatnich 5 lat. Rząd wiele mówił o budowaniu MFW oraz o udziale w przedsięwzięciu polskich spółek. Ostatecznie jednak brakowało stymulacji do podjęcia jakichkolwiek działań. Zgodnie z rządowym porozumieniem sektorowym sprzed 2 lat, w I fazie MFW powinniśmy mieć 30% local contentu, podczas gdy w rzeczywistości jest on o wiele mniejszy. Była też mowa o porcie instalacyjnym w Gdyni, jak wiemy ten pomysł już zarzucono. Wyłaniani generalni wykonawcy MFW na polskich wodach terytorialnych, a są to firmy zagraniczne, mają wypracowany latami łańcuch dostaw, więc włączenie się polskich podmiotów w ten proces jest dla nich pewnym utrudnieniem. I znowu, pomoc polskiego rządu w wejściu w ten obieg jest niezbędna” dodaje Tomasz Limon, prezes Pracodawców Pomorza.

ZOBACZ TAKŻE: Nowe przepisy klimatyczne Unii Europejskiej to koszt kilkudziesięciu tys. zł dla wielu polskich rodzin już w latach 30-stych

Realizacja kontraktu przede wszystkim

Jak wspomnieliśmy, w ramach I fazy inwestycji do 2030 r. powstać mają MFW o łącznej mocy 5,9 GW. Zdaniem rozmówców największe spółki realizujące projekty w Polsce, czyli Orlen i PGE, z powodu zbyt małego zaangażowania rodzimych dostawców, słono przepłacają.

„W poprzednich latach nie było widać ani chęci politycznej, ani chęci wśród PGE i Orlen do zmiany fatalnego stanu rzeczy. Wiemy, że kable częściowo do naszych MFW dostarczą Chiny, statki do budowy są czarterowane z Danii, a stacje transformatorowe pochodzić będą z Wietnamu. Trzeba zaznaczyć, że to nie jest tak, że jako polskie podmioty kupujemy komponenty u zagranicznych dostawców. Przeważnie, zlecając wykonanie poszczególnych elementów europejskim dostawcom, ci i tak korzystają np. z azjatyckich kontrahentów, przez co ten łańcuch dostaw jeszcze bardziej się wydłuża” podkreśla Kruchelska.

Walka o II fazę

Zgodnie z dokumentem PEP2040, do 2030 r. moc zainstalowana w MFW wyniesie 5,9 GW, a do 2040 r. - 11 GW. Rozpoczynać mają się już rozmowy dotyczące dostaw II fazy, czyli projektów realizowanych w latach 2030-2040, stąd przedstawiciele rodzimych spółek chcą nawiązać dialog z rządem i państwowymi podmiotami na temat ich uwzględnienia w łańcuchu dostaw.

„Jest szereg sposobów na to, aby zmienić aktualny stan rzeczy. Przede wszystkim trzeba zająć się myśleniem o Polsce. Można zmienić obecną ustawę offshorową, tak żeby bardziej chroniła interes Polski, tak jak to robią Dania i Holandia. Można wykonać szereg działań na poziomie UOKiK i łańcucha dostaw. My, jako Polska, nawet nie wiemy, jak liczyć local content i jak wyglądają łańcuchy dostaw, bo dane te UOKiK utajnił. Lobby zagranicznych firm jest bardzo aktywne. Jeszcze na pierwszą fazę możemy wybudować statki serwisowe. Na drugą fazę statki instalacyjne i serwisowe, ale decyzje potrzebne są tu i teraz” zaznacza przedstawicielka CRIST.

Zdaniem Limona zaś najważniejsza w tym momencie jest wola polityczna do przeprowadzenia zmian. Wyrazem takiej zmiany podejścia byłoby powołanie rządowego pełnomocnika do spraw gospodarki offshore.

Udostępnij