Wall Street odbija po decyzji Trumpa o wstrzymaniu ceł. Co zatrzymało bessę?
Rynki finansowe na nowo złapały oddech, choć powietrze wciąż gęste jest od niepewności. W środę prezydent Donald Trump ogłosił 90-dniowe zawieszenie nowych ceł wobec większości krajów – z jednym wyraźnym wyjątkiem: Chin. Decyzja ta wystarczyła, by zatrzymać giełdową wyprzedaż i uruchomić jedną z najmocniejszych sesji wzrostowych w historii nowojorskiej giełdy.
W obliczu rosnącego ryzyka recesji, presji ze strony inwestorów i widocznych napięć na rynku obligacji, Biały Dom zdecydował się na częściowe wycofanie z frontalnego ataku celnego. Efekt? Spektakularny zwrot na Wall Street, który jednak nie kończy sporu, a jedynie przesuwa w czasie. Bo choć inwestorzy docenili gest prezydenta, to fundamenty konfliktu handlowego – zwłaszcza między USA, a Chinami – pozostają takie same.
Nasdaq rośnie +10%. Donald Trump wstrzymuje cła na 90 dni, za wyjątkiem Chin
Giełdowa euforia po burzy
S&P 500 skoczył w górę o rekordowe 9,5%, co jest najlepszym wynikiem od października 2008 roku. Nasdaq zyskał aż 12,2%, a Dow Jones wzrósł o niemal 3 tys. punktów. Inwestorzy dostali to, czego wyczekiwali z duszą na ramieniu: sygnał, że wojna celna nie wymknęła się jeszcze całkowicie spod kontroli. Przynajmniej nie dziś.
To była odpowiedź rynku na chaos, jaki wywołało ogłoszenie tydzień wcześniej drakońskich taryf celnych. Wówczas Trump uderzył z impetem w niemal cały świat, z wyjątkiem Chin, które dostały szczególny „prezent”: cła podniesione do 125%. I choć środowa decyzja o pauzie dotyczyła głównie Europy, Japonii czy Korei, nie pozostawiła wątpliwości co do kierunku – Pekin pozostaje głównym wrogiem numer jeden w oczach Waszyngtonu.
Kiedy inwestorzy przestają spać spokojnie, czyli jak polityka psuje giełdę
Czy Trump słucha Wall Street?
Wśród analityków narasta przekonanie, że to nie tylko obawy o gospodarkę, ale i o reakcję rynków finansowych wpłynęły na zmianę tonu prezydenta. Wzrost rentowności amerykańskich obligacji sugerował, że inwestorzy przestają traktować je jako bezpieczną przystań. A to już nie przelewki – to sygnał, że coś się może złamać.
„Wygląda na to, że Donald Trump obserwuje giełdę równie uważnie, jak Twittera” – ironizował Louis Navellier, jeden z weteranów rynku. Ale pod powierzchnią tej euforii kryje się pytanie: czy to trwały zwrot, czy tylko przerwa przed kolejnym ciosem?
Pauza, która nie leczy
Goldman Sachs, który jeszcze rano prognozował recesję jako scenariusz bazowy, po ogłoszeniu decyzji Trumpa cofnął się o krok. Ale ostrzeżenia wciąż wiszą w powietrzu – stawki celne wobec Chin mogą de facto sprowadzić dwustronny handel niemal do zera. Ekonomiści szacują, że uderzy to w chiński PKB nawet o dwa punkty procentowe.
Goldman Sachs obniża prognozy dla europejskich akcji z uwagi na rosnące ryzyko recesji w USA
Pekin nie zamierza biernie przyjmować ciosów. Już podniósł cła odwetowe na amerykańskie towary do 84% i – jak przewidują analitycy – wkrótce uruchomi kolejne instrumenty wsparcia dla eksporterów, być może nawet poluzuje kurs juana. W czwartek rano jeden dolar kosztował około 7,4 juana. Ostatnio para USD/CNY była na tym poziomie w 2007 r.
Przeciwnik trudny do ugłaskania
Nowy sekretarz skarbu USA, Scott Bessent, nie owija w bawełnę: Chiny to „najbardziej niezrównoważona gospodarka świata” i główne źródło napięć handlowych. W retoryce administracji Bidena (a może raczej: drugiej administracji Trumpa?) nie ma miejsca na półśrodki. A Pekin – jak ostrzega Arthur Kroeber z Gavekal – nie usiądzie do stołu bez jasnych sygnałów, że ta gra w ogóle może się skończyć sukcesem.

Opcjonalnie: https://zagranica.strefainwestorow.pl/