Niepokojące jest to, że obecna fala zachorowań wymyka się poza modele statystyczne - Michał Kaszuba CEO GenXone
Obecna fala zachorowań na COVID przybiera na sile, a wraz z nią liczba wykonywanych testów. Jest mało prawdopodobne, aby rynek testów na COVID19 w Q4 2021 był tak duży jak rok temu. GenXone to wie i swoją przyszłość widzi w zupełnie innych obszarach.
O 4 fali zachorowań na COVID19, dobrych wynikach finansowych spółki, pomimo coraz mniejszej liczby testów wykonywanych koronawirusa oraz rewolucji cyfrowej w dziedzinie analizy molekularnej rozmawiamy z CEO GenXone dr. Michałem Kaszubą.
Paweł Biedrzycki, Strefa Inwestorów: Trwa 4. fala pandemii, wobec tego jakie są Pana przewidywania na okres zimowy?
Niepokojące jest to, że obecna fala zachorowań wymyka się poza modele statystyczne. Dlatego dość trudno powiedzieć, jak będzie ona wyglądać. W tej chwili eksperci spodziewają się, że 4. fala będzie bardziej rozciągnięta w czasie, a swój szczyt osiągnie na przełomie listopada i grudnia. W sumie łącznie może potrwać nawet pół roku.
Zobacz także: KORONAWIRUS: Przegląd najważniejszych informacji z Polski i świata w 43. tygodniu 2021 roku (25-31 października 2021 r.)
W zeszłym roku grypy praktycznie nie było, w obecnym już jest. Jak Pan to skomentuje?
Obecna fala zachorowań koronawirusa różni się od tej z zeszłego roku tym, że towarzyszą jej infekcje wirusowe takie jak grypa czy zarażenia innymi wirusami oddechowymi. Tłumaczy się to naszym rozluźnieniem społecznym w zakresie zapobiegania COVID-19. W zeszłym roku ze względu na reżimy sanitarne, jakie były wprowadzane, nie było innych wirusów występujących masowo. Wszyscy bardziej dbaliśmy też o własne bezpieczeństwo, nosiliśmy maseczki, dezynfekowaliśmy ręce, więc wirusy które normalnie występowały i były mniej zaraźliwe praktycznie się nie przenosiły. Teraz widać całkowite rozluźnienie, wróciliśmy trochę do normalnych postaw, jak przed pandemią, których społeczeństwu bardzo brakowało. Dodatkowo przedszkola i szkoły przyczyniają się mocno do rozprzestrzeniania się tych wirusów.
Wobec tego, jakie są Pana oczekiwania wobec rynku testów PCR na COVID-19, ten rynek laboratoryjny będzie się utrzymywał albo rósł?
Na pewno będzie rósł, a rośnie od końca września. Liczba testów jest rzeczywistym odzwierciedleniem infekcji, które mamy, więc wraz z tym, jak będzie powiększał się rynek diagnostyki COVID-19, rosnąć będzie również rynek testów, które różnicują rodzaj zachorowań (COVID-19, grypa, infekcje RSV). Więcej testów oznaczać będzie większe przychody dla spółek zajmujących się diagnostyką laboratoryjną. Jednak z tego segmentu przychody nie będą dla firm tak ogromne, jak np. w zeszłym roku. To dotyczy zwłaszcza testów PCR. Do niedawna wykonywaliśmy raczej badania antygenowe, czyli szybsze i tańsze testy, które wystarczają do podróżowania w większości krajów. Obecnie rośnie liczba skierowań z NFZ, ale pamiętajmy, że znacząca część populacji jest wyszczepiona - Polska znajduje się na 23. miejscu, więc rynek jest mniejszy.
Widzi Pan na horyzoncie jakieś alternatywy? Dużo się mówiło o szybkich testach, różnych urządzeniach, ja na tą chwilę nic takiego nie widzę.
Wydaje mi się, że w tej chwili nie ma sensu wprowadzać nowych rozwiązań. Podaż różnego rodzaju testów jest ogromna, również w Polsce możliwości wykonywania tych badań jest naprawdę wiele. Liczba laboratoriów i wolumen testów, jest troszkę mniejszy niż w ubiegłym roku, a zasoby są dużo większe. Wszyscy liczą na to, że będzie to ostatnia tak duża fala i nauczymy się jakoś żyć z tym wirusem, a większa część społeczeństwa uzyska jakiś poziom odporności populacyjnej.
Jest to dobry prognostyk na przyszłość, natomiast sytuacja może powrócić za rok, kolejnej jesieni. Wszystko zależy od tego, jak osoby zaszczepione będą utrzymywały odporność, czy w przyszłym roku będą miały odpowiednią ilość przeciwciał. Równie ważne jest to, czy osoby, które w tym sezonie zachorują na COVID-19, nie stracą odporności w przyszłym roku. Dlatego nadal bardzo ważne będzie doszczepianie się III dawką lub pełne zaszczepienie, pomimo przejścia choroby.
Zobacz także: O Genomtec ID, testach na COVID19 w technologii LAMP i przyszłości diagnostyki genetycznej po epidemii koronawirusa – Miron Tokarski CEO Genomtec
A z punktu widzenia marżowości samego testu, rozumiem że pozostaje bez zmian?
Marżowość wykonywania testów pozostaje bez zmian. Tym bardziej, że główne koszty były poniesione w minionym roku, by dostosować się do nowej sytuacji i doinwestować. W tej chwili sama amortyzacja sprzętu jest kosztem. Jednak z punktu widzenia naszej spółki badania diagnostyczne COVID-19 nie są już głównym kanałem przychodu. Skupiamy się na innych rzeczach i myślimy o przyszłości. Naszym flagowym produktem obecnie jest typowanie koronawirusa, stąd rozpoczęliśmy już wdrażanie sekwencjonowania wariantów koronawirusa. A to dlatego, że z punktu widzenia epidemiologii i zarządzania epidemią ważne jest jej przewidywanie, zwłaszcza tego, co się może wydarzyć, na podstawie tego, jak ten wirus się zmienia. Dzisiaj wariant delta, jest nieporównywalnie bardziej niebezpieczny niż pierwszy wariant, który trafił do Polski w 2020 r. Jest dużo groźniejszy również niż wariant beta, z którym mieliśmy do czynienia rok temu, od grudnia do wiosny. Bardzo ważne jest, aby na bieżąco analizować, jakie warianty i jakie typy będą się pojawiały. To są dane niezbędne do tego, aby być skuteczniejszym w zwalczaniu tej pandemii oraz aby nie dopuścić do kolejnej.
Za ostatni kwartał w wynikach finansowych pisaliście, że za 21% przychodu odpowiadało sekwencjonowanie genomowe wirusa SARS-CoV-2?
Tak, ale to były badania związane z koronawirusem, badania bardziej naukowe. Natomiast istotną częścią przychodów była właśnie sprzedaż licencji u naszych klientów, co stanowiło niecałe 38% i było na równym poziomie, co diagnostyka koronawirusa. Czyli przychody z sekwencjonowania zaczynają dominować.
Czym się różni sekwencjonowanie koronawirusa od takich klasycznych testów je wykrywających?
W tym segmencie odbiorcami są laboratoria, które chcą wdrożyć technologię. Celem nie jest odpowiedź na pytanie, czy w próbce danego pacjenta jest koronawirus, czy też nie. W tym przypadku chodzi o oznaczenie wariantu koronawirusa u osoby zainfekowanej. Czyli mamy pozytywną próbkę i naszym celem jest ustalenie tego, jaki wariant koronawirusa jest w tej próbce. Takie dane, zbierane w skali całego kraju, dają obraz szczepów – ich liczebności i różnorodności. Wiemy również, gdzie pojawiają się nowe ogniska, które stanowią wariant bardziej niebezpieczny oraz jesteśmy w stanie zidentyfikować nowe warianty, które pojawiają się co jakiś czas.
III kwartał zeszłego roku to były 4 mln zł przychodu, jakie ma Pan oczekiwania odnośnie 4. kwartału?
W tym roku fala przyszła później, a próbek jest znacznie mniej. Natomiast my przygotowując się do 4. fali, wspólnie z innymi laboratoriami, kontynuowaliśmy dostawę naszych produktów. Naszym celem jest to żeby rok 2021 był porównywalny do całego 2020 roku. Oczywiście struktura przychodów będzie zupełnie inna, natomiast poziom przychodów liczymy, że będzie zbliżony.
Wykres GenXone od debiutu na NewConnect
Współpraca na linii genXone - Diagnostyka, która jest Państwa akcjonariuszem. Jak ta współpraca wygląda, czy coś się zmieniło w stosunku do zeszłego roku? Czy to że są waszym akcjonariuszem, utrudnia wam współpracę?
Diagnostyka zwiększyła swój udział w naszej spółce i są teraz dominującym akcjonariuszem. Jako inwestor branżowy są bardzo cenni dla nas, przede wszystkim rozumieją nasze problemy, ale również widzą potencjał, który my mamy. W grupie Diagnostyka są różne spółki i grupy, również diagnostyczne, a to dodatkowo nas motywuje, by pokazać, że technologia, którą dysponujemy i produkty. które rozwijamy, mają bardzo dobry potencjał rynkowy. Wśród spółek grupy pokazujemy największy zysk netto. Chcemy pokazać, że na biotechnologii i genetyce molekularnej można świetnie zarobić i wnosić nową jakość.
Co dokładnie znajduje się w kosztach zakończonych prac rozwojowych, w bilansie? Jak mamy te nakłady rozwojowe interpretować?
Realizujemy szereg projektów. W momencie, kiedy kończymy projekt i zaczynamy jego komercjalizację, środki z nim związane trafiają w koszty. W przypadku ostatnich sprawozdań to są głównie koszty, projektu związanego z sekwencjonowaniem koronawirusa, ale również projekt NANOBIOME. Na projekty składają się na koszty związane z materiałami, odczynnikami, kosztami osobowymi oraz inwestycjami w sprzęt, a także koszty marketingowe.
Jak duże nakłady inwestycyjne przewidujecie dalej? Jak to będzie wyglądało w przyszłym roku? Czy to cały czas będzie koronawirus czy również inne obszary?
Aktywnie działamy w innych obszarach, aktualnie uruchamiamy projekt NANOBIOME – który jest naszym oczkiem w głowie. Jest to nasz pierwszy produkt dostępny komercyjnie, który będzie obejmował badania mikrobioty jelitowej w aspekcie całogenomowym. Z projektem wiążą się duże nakłady. Jeszcze w tym roku dokończymy nową inwestycję dotyczącą rozbudowy laboratorium, która zamknie się w granicach około 1 mln zł – ten projekt jest skupiony na zwiększeniu przepustowości bazy laboratoryjnej do projektu NANOBIOME
Jesteśmy na końcowym etapie pracy nad budżetem na przyszły rok, jest kilka projektów, które chcielibyśmy w nadchodzącym roku wdrożyć, ale nie do końca mogę o nich jeszcze mówić. Jestem pewien, że na przełomie roku, będziemy mogli poinformować naszych akcjonariuszy i rynek o kolejnych działaniach.
Czy przewiduje Pan, że projekt NANOBIOME już w przyszłym roku będzie generował przychody?
Pierwsze przychody z tego projektu, będą widoczne jeszcze w tym roku, gdyż 25 października wprowadziliśmy produkt do sprzedaży, w pierwszym etapie na stronie nanobiome.pl. Ale projekt NANOBIOME jest długoterminowy i liczymy, że z kwartału na kwartał i z roku na rok przychody będą z tego tytułu rosły. To zupełnie nowa jakość na krajowym rynku jeśli chodzi o badania mikrobioty jelitowej mające dostarczać praktyczną, maksymalnie użyteczną wiedzę klientom.
Zobacz także: Nowy związek branżowy - Polski Związek Innowacyjnych Firm Biotechnologii Medycznej BioInMed
Jaki może być potencjał przychodowy po pierwszym roku komercjalizacji tego projektu?
Badania mikrobioty jelitowej to temat bardzo przekrojowy, przydatny w poradniach gastroenterologicznych, dietetycznych, a nawet psychologicznych. W pierwszym roku, zakładamy skupienie się na współpracy b2b, czyli z ekspertami, dietetykami, po to aby jeszcze bardziej dopracować ten produkt dla specyfiki potrzeb klienta indywidualnego. Takie wzbogacanie produktu będzie procesem stałym. Stawiamy sobie cel, żeby przychody z tego projektu przekroczyły 1 mln zł w ciągu 12 miesięcy, ale mamy nadzieję, że nastąpi to szybciej niż przewidujemy.
Pamiętam jak przed startem oferty Pan prezes opowiadał o firmie Oxford Nanopore Technologies, że macie wyłączność na wykorzystanie w Polsce tej technologii. Chciałbym zapytać, jak to dokładnie wygląda?
Póki co jesteśmy jedyną firmą komercyjną w Polsce, która ma wykupioną licencję Oxford Nanopore, i jedną z niewielu globalnie, która tworzy własne rozwiązania w oparciu o te technologie. Wiemy również, że produkty które tworzymy w oparciu o tę technologie, są atrakcyjnym towarem. To właśnie wzbogacone przez nasz zespół B+R rozwiązania trafiły już do kilku placówek Sanepidu w kraju i są tam z powodzeniem stosowane.
Oxford Nanopore niedawno zadebiutowała na giełdzie, jest warta około 1 mld funtów. Rozumiem, że nie jesteście od nich bardzo zależni?
Wartość Oxford Nanopore wynika z tego, że spółka wywołała rewolucję cyfrową w dziedzinie molekularnej, która już się przyjęła i postępuje. To jest prawdziwy przełom, bo docelowo doprowadzi ona do tego, że pojawią się urządzenia do sekwencjonowania, które będziemy mogli wykorzystać sami, jako osoby nieprofesjonalne. Prototypy takich narzędzi już są i mam nadzieję, że w perspektywie 5 – 10 lat wejdą do użytku powszechnego. Kto wie, może z czasem biologia molekularna stanie się tak powszechna jak zdjęcia cyfrowe. Jesteśmy pierwszą firmą, która zaproponowała takie rozwiązanie w Polsce, ta technologia już jest i działa. Ja nie widzę zagrożenia jakimkolwiek wpływem na ten stan. Natomiast mam nadzieję, że tych technologii z czasem będzie coraz więcej. A obecnie naszymi klientami są laboratoria, które potrafią wykonywać badania molekularne.