Kiedy inwestorzy przestają spać spokojnie, czyli jak polityka psuje giełdę
W chwili gdy nowe cła Donalda Trumpa zaczęły obowiązywać – dokładnie o północy 9 kwietnia – amerykański rynek zaczął się zachowywać, jakby ktoś zrzucił bombę dźwiękową. Najpierw szarpnięcie na kontraktach terminowych, potem wystrzał rentowności 10-letnich obligacji. A przecież to dopiero początek.
Bill Ackman apeluje do Donalda Trumpa o opamiętanie: „Czas się zatrzymać”
Inwestorzy próbują zrozumieć, co tak naprawdę się dzieje: czy to tylko chwilowe zamieszanie, czy już wstęp do czegoś większego? Z jednej strony mówi się o możliwej interwencji Fedu – być może nawet awaryjnej obniżce stóp. Z drugiej strony – rynek akcji, mimo całej tej burzy, wykazuje pewne oznaki wyczerpania spadków.
Connor Bates z Revere Asset Management uważa, że możemy być świadkami „short-covering rally”, czyli technicznego odbicia wymuszonego przez inwestorów zamykających krótkie pozycje. „To rynek skrajnie wyprzedany – wszystkie moje wskaźniki szerokości rynku migają na czerwono, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej” pisze Bates. Mowa tu o analizie breadth indicators – technicznych narzędzi pokazujących, ile spółek rośnie, a ile spada. Gdy niemal wszystko idzie w dół, często oznacza to wyprzedanie ekstremalne – i gotowość rynku do odreagowania.
Goldman Sachs obniża prognozy dla europejskich akcji z uwagi na rosnące ryzyko recesji w USA
Sygnałów „strachu na maksa” jest więcej. Wskaźnik put/call ratio (miara relacji opcji zabezpieczających do opcji zakładających wzrosty - red.) wynosi 1,22 – wartość bardzo wysoka, historycznie sugerująca, że rynek przesadza z pesymizmem. To właśnie w takich momentach możliwe są dynamiczne odbicia – zaskakujące, gwałtowne i pozornie nieuzasadnione.
Ale Bates ostrzega: poniedziałkowe minima to „linia na piasku”. Jeśli indeksy przełamią te poziomy i nie wrócą szybko, scenariusz odbicia się nie zrealizuje. Jeśli jednak nastąpi klasyczny „undercut and reclaim” – fałszywe wybicie w dół i szybki powrót powyżej wsparcia – może nas czekać wielosesyjna fala wzrostów. S&P 500 dotknął w poniedziałek poziomu 4 835 – to wartość graniczna.
Nie tylko Bates dostrzega analogię z przeszłością. Raoul Pal z Real Vision porównuje obecny moment do grudnia 2018 r. – wtedy też rynek był w rozsypce, aż szef Fedu Jerome Powell zasygnalizował „gołębi zwrot”. Wystarczyło kilka słów, by w styczniu 2019 r. indeksy poszybowały w górę.
Pal kalkuluje, że obecnie ryzyko dalszych spadków to maksymalnie 10%, podczas gdy potencjał wzrostu może sięgnąć nawet 25% w perspektywie kilku miesięcy. Ale ten optymizm ma jedno wielkie „ale” – geopolitykę. Bo cła to tylko wierzchołek lodowej góry.
Giełdowy rollercoaster w cieniu taryf
Chiny – największy gospodarczy przeciwnik USA – nie tylko wezwały do rozmów handlowych, ale i opublikowały biały raport, w którym wytykają Amerykanom naruszenia umów, hipokryzję i nieskuteczność gospodarczą. Pekin przypomina, że Apple projektuje swoje telefony w USA, ale produkuje je w Chinach – i że to nie Państwo Środka dąży do nadwyżki handlowej, tylko Amerykanie nie potrafią konkurować. Padają konkretne przykłady: amerykański ryż, który przegrywa z azjatyckim, czy brak zdolności portów USA do obsługi wielkich tankowców.
Wszystko to dzieje się w cieniu spadków: indeksy lecą w dół, giganci technologiczni tracą dziesiątki miliardów dolarów wyceny. Dan Ives, znany analityk sektora technologicznego, właśnie obciął swoje rekomendacje dla Apple i Tesli – mimo że nadal uważa je za „technicznie bycze”. Skala korekty? Od kwietnia do dziś – 1,45 biliona dolarów wyparowało z wycen „Wspaniałej Siódemki”.
A jednak, jak pokazują dane z wtorku, właśnie te spółki – Big Tech – były największymi beneficjentami sesji, odzyskując 500 miliardów dolarów wartości. To największy jednodniowy zysk kapitalizacji od stycznia. Może więc coś się zmienia?
John Belton z Gabelli Funds sugeruje, że większość wpływu ceł została już „wyceniona” przez rynek. A jeśli rzeczywiście dojdzie do recesji – której szanse rosną – pojawią się nowe okazje. Ale teraz to nie jest czas na agresywne zakupy. „Lepiej trzymać gotówkę i poczekać na lepsze momenty” – mówi Belton.
W tym chaosie warto wrócić do podstaw. Jeśli chcesz inwestować, musisz wiedzieć, co kupujesz. Czy spółka, którą trzymasz, nadal zarabia? Czy jej model biznesowy nie padł ofiarą wojny handlowej? Jeśli tak – trzymaj. Jeśli nie – przemyśl wyjście.
I nie próbuj zgadnąć dołka. Bob Lang z Explosive Options ostrzega: „Gra w łapanie dołka to droga do porażki. Nawet jeśli jesteśmy blisko, nikt nie wie, kiedy nastąpi odbicie”. Rynek może jeszcze przez chwilę nurkować – i to głęboko. Ale nawet on – w końcu – wypływa na powierzchnię.