Przejdź do treści

udostępnij:

BIOTON – moja najbardziej wartościowa lekcja na GPW

Udostępnij

To była jedna z tych transakcji, które będę pamiętać zawsze. Nie jestem w stanie podać jej szczegółów, ponieważ nie mam pliku z zapiskami swoich ruchów giełdowych. Bazuję jedynie na notatkach w papierowych notesach oraz na pamięci. Ale nie szczegóły są najważniejsze, ważne jest ogólne podejście, sytuacja na rynku, to czym się kierowałem i co robiłem oraz jak to robiłem.

Końcówka roku 2005

Jest rok 2005. Na rynku działam od roku 2001, raz na plus raz na minus, bez większych sukcesów. Przeczytałem o giełdzie wszystko co wpadło mi w ręce (a trochę tego było) i staram się tę wiedzę wcielać w życie. Rok 2005 póki co jest na minusie. Biotron, wykres dzienny, 2005 rokBiotron, wykres dzienny, 2005 rok Pierwsze wejście pod koniec listopada przy cenie prawie 2 zł, za niewielkie pieniądze, około 1.500 zł. Od połowy lipca walor szedł w konsolidacji w wąskim przedziale cenowym, w październiku nastąpiło wybicie (potwierdzone wolumenem) a MACD wygenerował sygnał kupna, potem była konsolidacja układająca się w trójkąt (chociaż to nie był modelowy schemat trójkąta). Ponadto doniesienia prasowe odnośnie spółki były bardzo pozytywne – rozwijający się rynek insuliny, dalekosiężne plany firmy oraz ogólna sytuacja na giełdzie były niezwykle obiecujące. Oscylator stochastyczny był w dolnym zakresie kanału, podobnie jak MACD, i tak bazując na tych danych w listopadzie zostałem posiadaczem pakieciku akcji. Niedługo potem nastąpiły wzrosty oraz kolejna (mniejsza) konsolidacja. W czasie tej konsolidacji zdecydowałem się na powiększenie pozycji za kolejne 1.000 zł. Rok zakończył się piękną białą świecą a ja posumowaniu rocznym wyszedłem dzięki Biotonowi na plus. Patrząc z perspektywy czasu i doświadczeń wejście w Bioton nie było złą decyzją. Wahania kursu po wybiciu z konsolidacji od strony technicznej wskazywały na kontynuację wzrostów co w połączeniu z obiecującymi planami firmy dawało szansę na wzrosty. Błędem jaki popełniłem nie było określenie stop loss, w przypadku gdyby cena spadła nie miałem planu wyjścia z transakcji, sądząc po moich wcześniejszych doświadczeniach to po stracie rzędu 10% pewnie bym sprzedał akcje.

I kwartał roku 2006

Biotron, wykres dzienny, I kwartał 2006Biotron, wykres dzienny, I kwartał 2006 Moja inwestycja miała z założenia być długoterminowa, na rok lub dłużej. Nie wkładałem w Bioton oczywiście całych pieniędzy. W styczniu, lutym i marcu rysował się kolejny trend horyzontalny czy też kanał konsolidacyjny. Wolumen zachowywał się idealnie jak w schemacie sugerującym wzrosty. Przez te trzy miesiące powiększyłem pozycję kolejne dwa razy i w ten sposób wartość moich akcji wzrosła do około 5.000 zł. Średnie kroczące pięknie rosły (dziś wiem, że takie zagęszczenie średnich poprzedza wybicie, tu było wybicie w górę). W międzyczasie zaciągnąłem kredyt w ramach linii kredytowej inwestora giełdowego. Umowę podpisałem 13. lutego i do dyspozycji miałem kolejne 12.000 zł. Miałem zarobione już co nieco w tym i w poprzednim roku, więc te zyski (częściowo papierowe) były zabezpieczeniem na wypadek strat, na wypadek gdyby zakupy za pożyczone pieniądze przynosiły straty. To byłą zasada nr 1 – w przypadku zejścia z kapitałem poniżej wartości z którą zaczynałem nie gram pieniędzmi z kredytu. Zasada odnośnie pożyczonych pieniędzy uratowała mnie przed ogromnymi stratami. Oczywiście kupowałem nie tylko Bioton, ale właśnie on był najlepszą inwestycją, jedną z moich lepszych w całej mojej przygodzie z giełdą. Dalsze kupowanie tych akcji nie było błędem, sytuacja wskazywała na utrzymanie wzrostów. Do pierwszego błędu – tj. nie stosowania stop loss i nieposiadania precyzyjnej strategii wyjścia dołączyłem kolejny. Otóż miałem w te akcje zaangażowane zbyt dużo pieniędzy, ponad 75% wartości portfela (nie licząc linii kredytowej, z której nie korzystałem).

Kwiecień i początek maja roku 2006

Biotron, wykres dzienny, II kwartał 2006Biotron, wykres dzienny, II kwartał 2006 Mój scenariusz się sprawdzał. Nastąpiło wybicie z kanału. Cena wynosiła około 4,50 zł co w stosunku do zakupów z grudnia dawało ponad 100% zysku. O spółce mówiło się coraz głośniej i pisało coraz więcej, zaczynały się pojawiać wiele obiecujące co do przyszłych zysków, informacje o zakupi nowej fabryki i zdobywaniu nowych rynków (rosyjskiego oraz docelowo chińskiego). Dokupiłem kolejne pakiety akcji i zaangażowałem pieniądze z kredytu, nie całość, ale prawie wszystko, bo jakieś 10.000 zł, sprzedałem również inne akcje i zakupiłem za te pieniądze Bioton. Swoich pieniędzy miałem w ten sposób zainwestowane od grudnia jakieś 4.000 zł. Wiedziałem, że te akcje są już drogie. Mówiłem sobie, że muszę być czujny i w razie oznak słabości zamykam pozycję i zostaję z boku rynku. To były tylko ogólne założenia. Na początku maja nastąpił najpiękniejszy tydzień w mojej przygodzie z giełdą. Akcje potrafiły rosnąć o kilkanaście procent w czasie sesji, wystarczyło patrzeć na notowania i liczyć pieniądze. Trzy białe świece na dużym wolumenie, trzech żołnierzy, którzy wieszczą dalsze wzrosty. Zarabiałem 2.000 – 3.000 zł dziennie. Miałem najlepsze akcje na giełdzie (najlepsze w tamtym czasie) i miałem zaangażowane w nie wszystkie środki. Lepiej zainwestować nie mogłem. To było niesamowite uczucie. Miałem 28.000 zł wykorzystując zaledwie 4.000 swoich pieniędzy i 10.000 zl kredytu. 100% zysku praktycznie w dwa miesiące. W dalszym ciągu nie miałem strategii wyjścia z papieru. Dodatkowo gigantyczny zysk zaczął działać na moje podejście do gry na giełdzie – oto chwyciłem byka za roki i po czterech latach w końcu zarabiałem. Traciłem rozsądek i rozum, w grę weszły emocje i tylko one. Zakup akcji za wszystko co mam i za ponad dwukrotność tej sumy był szalonym ryzykiem. To mogło się udać, ale ryzyko było ogromne, bo w razie spadku (a po takich wzrostach spadek musiał być gwałtowny) oddałbym znaczną część zysku. Na taki spadek można się było przygotować stawiając np. stop loss na poziomie 10%, ale tego nie zrobiłem. Zaślepienie powodowało, że sądziłem, że zauważę jak rynek zawraca, że zdążę sprzedać. Jeśli ktoś uważa, że to było największą głupotą jaką mogłem zrobić to się myli. Pomyliłem rynek byka z mądrością i największe błędy były przede mną. Ucieczka z rynku za stratą 15% w ich obliczu byłaby jednym z lepszych wyjść. Na dobrą sprawę to po takich wzrostach nie można było wyjść inaczej z rynku, trzeba było określić jakiś SL (chociażby na podstawie luk, a luki były trzy, czyli ostatnia była kończąca wzrosty) i po prostu zgarnąć zysk i odpocząć szukając innej inwestycji.

Maj roku 2006

Biotron, wykres dzienny, maj 2006Biotron, wykres dzienny, maj 2006 W miejscu pierwszej strzałki sprzedałem wszystko. Akcje po niesamowitych wzrostach zaczynały odwrót. Miałem grubo ponad 10.000 zł zysku. Udało się, byłem poza rynkiem i mogłem spokojnie patrzeć. Strzałka nr dwa. Po białej świecy postanowiłem wrócić do papieru, za wszystkie pieniądze. Zaślepiony swoim sukcesem już nie widziałem, że pomimo białej świecy wolumen jest niewielki a oscylator stochastyczny wygenerował drugi sygnał sprzedaży. Po krótkich wzrostach (a kupowałem po białej świecy) cena zaczęła spadać. Strzałka nr trzy – tu sprzedałem. Strata rzędu kilku tysięcy w jeden dzień była ciosem. To było nie do uwierzenia. Niemożliwe było, żeby oddać tak duży zysk. Strzałka nr cztery to transakcja DT. Rynek był bardzo zmienny, wymyślony przeze mnie scenariusz szybkiego kupna i odsprzedaży i nadzieja, że zdążę to zrobić zanim rynek całkiem się załamie okazała się zgubna w skutkach. W połączeniu z poprzednimi stratami oddałem w sumie 12.000 w kilka dni. Zostały tylko emocje, niestety tylko te kiepskie. Teraz uważam, że wyszedłem z papieru dobrze (pierwsza strzałka), błędem był brak strategii wyjścia, gdybym miał taką strategię to bym oddał mniej zysku. Pomimo emocji i zaślepienia ogromem zysku udało się. Chciwość, chciwość, chciwość. To mnie zgubiło. Byłem na rynku od grudnia, ostatnie dwa miesiące były bardzo intensywne, zarobiłem 100% w bardzo krótkim czasie. Taka stopa zwrotu w ciągu trzech lat by była dobra. To co robiłem to nie były nawet błędy, bo błędy wynikają z jakiegoś toku myślenia i są skutkiem nie uwzględnienia czegoś, niewiedzy o czymś. To co robiłem to była głupota w czystej postaci. Zachowałem się jak ostatni chciwiec, lata nauki, które doprowadziły mnie do tego, że miałem te akcje nic nie dały. W sytuacji, gdy trzeba było zgarnąć zysk bo rynek okazywał symptomy osłabienia ja przestałem myśleć a rozum zamieniłem na chciwość.

Podsumowanie

Uważam, że początek transakcji i to jak z czasem zwiększałem zaangażowanie było dobre. Miałem ku temu racjonalne powody i miałem plan, aby to realizować. Nawet jak w kwietniu zwiększyłem zaangażowanie to należało zwiększyć też czujność. Mogłem wtedy określać stop loss i to ile bym tracił wychodząc z rynku. To były rzeczy techniczne i do określenia przy posługiwaniu się wiedzą i zdrowym rozsądkiem. Zasadniczo błąd był jeden – brak strategii wyjścia z inwestycji, reszta była jego skutkiem. Emocje – to one mnie zgubiły i to, że dzięki sukcesowi uwierzyłem, że jestem w stanie pokonać rynek. Jeśli spojrzeć na wykres to akcje cały czas rosły, były tylko okresy konsolidacji, każdy kto je kupił zarabiał na nich. Ja nie zarobiłem dzięki swojemu sprytowi na rynku, ja zarobiłem tylko dlatego, że włączyłem się w trend i w nim wytrwałem. Niestety zacząłem uważać, ze wygram z rynkiem, że w czasie spadków grając na DT jestem w stanie wygrywać na dłuższą metę lub chociażby, żeby odrobić stratę. Teraz uważam, ze gdybym nawet nie stracił tych pieniędzy w tamtych dniach, gdy w telewizji mówiono, że o tych spadkach będzie się wnukom opowiadać (bo cała giełda spadała) to bym je stracił później albo kiedy indziej. Bo taka jest psychika ludzka. Najpierw trzeba się nauczyć kupować akcje, które będą rosły, potem trzeba nauczyć się je trzymać odpowiednio długo, a na koniec nauczyć się sprzedać je w odpowiednim momencie i stanąć z boku. Ta ostatnia lekcja kosztowała mnie ok. 14.000 zł, ale była nieunikniona. Jeśli to nie byłby Bioton byłyby to jakieś inne akcje. W czasie hossy uczymy się jak i kiedy kupować, a w czasie bessy jak i kiedy nie kupować akcji. A żeby być dobrym w tej grze trzeba przeżyć hossę i bessę, a najlepiej kilka takich cykli. Ja po historii z Biotonem na rynek wróciłem dopiero w październiku. Ostatecznie lekcja jest taka, że psychika ma znaczące znaczenie w grze, spekulacji czy inwestowaniu na giełdzie. Technika jest ważna, ale jest niczym w obliczu słabego charakteru. Ciągle pracuję nad sobą, obecne spadki dużo mnie nauczyły i mam zamiar teraz grać bardziej świadomie i dojrzale oraz kontrolować i minimalizować ryzyko. Sławomir Skierkiewicz (ISKRA) --- Masz ciekawe wspomnienia gracza giełdowego? Napisz na adres: admin@StrefaInwestorow.pl. Podziel się swoimi doświadczeniami z innymi członkami StrefaInwestorow.pl. Stwórzmy wspólnie bazę naprawdę wartościowej, praktycznej wiedzy.

Udostępnij